środa, 20 grudnia 2017

9. NAPÓJ BOGÓW

Wycie alarmu przyprawiło mnie o dodatkowy ból głowy. Powoli podniosłam się z, mogłoby się wydawać, wygodnej kanapy i nieprzytomnie rozejrzałam się po salonie.
Nikomu nie chciało się wracać do pokojów po nocnym seansie, więc usnęliśmy na kanapie. No dobra, kto miał miejsce na sofie, to chociaż trochę uchronił się przed bólem. Bestia dalej twardo spał zwinięty w precelka pod stołem, a Cyborg ponad połową mechanicznego ciała zjechał z kanapy.
Pstryknęłam palcami i małe igiełki ukłuły każdego członka drużyny.
Robin i Gwiazdka zerwali się jak oparzeni. Zdezorientowani rozejrzeli się po pomieszczeniu.
- Alarm - mruknęłam obojętnie, czekając aż ten nawał bodźców do nich dotrze.
Lider oprzytomniał pierwszy i rzucił się ku komputerowi, a Gwiazdka zaczęła delikatnie potrząsać pół-robotem.
- Co to? - spytałam, podchodząc do wpatrzonego w ekran Robina.
- Pożar hali produkcyjnej - odparł po chwili milczenia.
- Można by wiedzieć co tam produkowali? - rzekłam kąśliwie, gdy chłopak ponownie się zawiesił.
- Sztuczne ognie - powiedział, a zaraz potem przełknął ciężko ślinę. - Niedaleko papierni - dodał.
- Ogarnij się - syknęłam mu do ucha, po chwili bezczynnego sterczenia przed monitorem.
- Przepraszam - szepnął i potrząsnął głową. - Drużyna! - krzyknął. - Zbieramy się!
Cyborg stał już obok Gwiazdki, za to Bestia dalej leżał pod stołem, cicho pochrapując.
Otoczyłam mocą nadgarstki Zielonego i przeciągnęłam po podłodze. Gdy to nie poskutkowało, uniosłam go na kilka centymetrów i puściłam.
Bestia, czując brak gruntu pod nogami momentalnie się obudził. Jednak nie zdążył zareagować. Upadł na gołą podłogę i szybko się pozbierał.
- Już nie śpię! - krzyknął, otrzepując swój czerwono-biały strój.
- Raven, teleportuj nas tam - rozkazał.
Mruknęłam coś o słowie "proszę", ale bez ociągania przeniosłam nas pod fabrykę.
Po milisekundzie uderzył nas ogólny hałas, trzaski i powietrze, nagrzane od ogromnych płomieni pochłaniających fabrykę. W powietrze wystrzeliwały salwy fajerwerków, tworząc w połączeniu z gęstym dymem, kolorową mgłę. Strzepnęłam z ramienia kilka czarnych zwęglonych płatków.
- Musimy ogrodzić teren, by ogień nie przedostawał się dalej!- Robin próbował przekrzyczeć wszechobecny hałas. Syreny wozów strażackich, które co chwile podjeżdżały, by wspomóc kilka zastępów strażaków. Trzaski ognia, wychylającego się ku zachmurzonemu niebu.
Zgodnie kiwnęliśmy głowami i udaliśmy się pod zachodnią ścianę, która była najbliżej zakładu papierniczego.
Wzniosłam ogromną taflę smolistej energii, osłaniając sąsiadujące budynki. Spróbowałam odciąć dopływ powietrza najwyżej wybijającym się płomieniom, ale wysoka temperatura spowodowała skruszenie się powłoki. Do tej pory tylko piekielne płomienie spowodowały coś takiego.
- Raven! - Przez hałas przebiło się moje imię. Odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku.
Bestia pokazywał na lidera, stojącego obok rzędu przykurzonych, czerwonych wozów.
Podleciałam do lidera, cały czas utrzymując barierę.
- Mogłabyś jakoś sprawdzić, czy w środku kogoś nie ma? - spytał, ciągle zerkając w bok. Najprawdopodobniej na grupę reporterów i gapiów, którzy pchali się niebezpiecznie blisko pożaru. Policja utworzyła zaporę, przez którą co rusz przebiegał kurduplowaty kamerzysta, wysłany przez szefa.
- Spróbuję - odparłam i pod postacią astralnego kruka opuściłam ciało. Wzbiłam się ponad budynek, wlatując w czarny, gęsty dym, który nie był dla mnie żadnym problemem.
Zanurkowałam wprost w oślepiające płomienie. Jako niematerialny byt nie odczuwałam ciepła, bólu, ani dymu gryzącego w oczy.
Przeleciałam przez kilka ścian, bacznie rozglądając się po wypełnionych płomieniami ogromnych halach.
Miałam przelecieć już ostatnią ścianę, gdy usłyszałam ciche stęknięcie. Normalny człowiek nie wyłowiłby go z tych fali hałasu, ale jako dusza widziałam i słyszałam więcej.
Przeleciałam przez całą halę i przeniknęłam do następnego, mniejszego pomieszczenia. Kolejne nawoływania o pomoc doprowadziły mnie do leżącego pod zawalonymi belkami mężczyzny. Jeden z bali podtrzymujących strop przygniótł jego nogę.
Gdy zobaczył wielkiego kruka między tańczącymi płomieniami wrzasnął jeszcze głośniej. Pchnięta sygnałami szóstego zmysłu błyskawicznie podleciałam do niego i razem teleportowaliśmy się przed budynek, akurat w momencie gdy zawaliła się jedna ze ścian.
Wyrzuciłam "z siebie" osmalonego mężczyznę i połączyłam się ze swoim ludzkim ciałem. Ratownicy podbiegli do poszkodowanego i odprowadzili go do karetki.
- Świetna robota - pochwalił mnie lider.
Rozejrzałam się lekko otumaniona.
- Idę pomóc reszcie - powiedziałam i zrobiłam krok w stronę hali. Przypadkiem nadepnęłam piętą dół postrzępionej peleryny i wyłożyłam się jak długa na pokrytej pianą gaśniczą kostce.
Robin parsknął śmiechem, ale gdy napotkał mój morderczy wzrok szybko się zreflektował i pomógł mi wstać. Strzepnęłam z siebie białą pianę i odleciałam do reszty drużyny, pomóc w dalszej akcji gaszenia pożaru.


Kilka godzin później, w ulewnym deszczu, zmęczeni i przemoczeni wróciliśmy do wieży. Zarwanie chmury przyśpieszyło gaszenie pożaru i zabezpieczyło sąsiednie budynki przed rozprzestrzenianiem się ognia. Jednak humory nie dopisywały nikomu. Tak jakby ponury nastrój Robina udzielił się nam wszystkim.
- Nad czym tak myślisz? - spytałam telepatycznie, powodując drgnięcie kącika ust u lidera.
- Czemu sama tego nie sprawdzisz? - odburknął i ponownie pogrążył się w odmętach swojego analitycznego umysłu.
Bo nie jestem tak podła jak mój ojciec. Bo szanuję cudzą prywatność i oczekuję tego samego z ich strony. Bo nie jest mi to do niczego potrzebne. Lista byłaby długa.
Lider szybko umknął do swojego pokoju. Pewnie znowu zaszyje się tam na kilka godzin. Mamy ze sobą coś wspólnego.
- Kto chce pizze? - spytał Cyborg. Zrobił to jak najbardziej beztroskim głosem, by rozluźnić atmosferę.
- Bardzo dobry pomysł, przyjacielu - odparła Gwiazdka, wtórując robotowi swoim, jak dla mnie, lekko przesłodzonym tonem. To zadziwiające, jak można być ciągle tak szczęśliwym i miłym dla wszystkich.
- Nigdy nie odmawiam pizzy - powiedział Bestia i przywdział swój dziarski, biały uśmiech z jednym dłuższym kłem.
- Raven?
- Obojętne mi to - odparłam sucho.
Zauważyłam jak Bestia zerka na mnie kątem oka.
Przyśpieszyłam kroku i jako pierwsza weszłam do salonu. Od razu skierowałam się do kuchni, w poszukiwaniu herbaty. Chęć na ten napój bogów chodziła za mną już od kilku dni. Na Azarath mnisi codziennie przyrządzali mi napary z tamtejszych roślin. Uwielbiałam zatracać się w książkach, popijając przy tym którąś z kolei czarkę herbaty.
Otwarłam wypchane po brzegi szafki. Do tych zawieszonych wyżej musiałam podlecieć, by zobaczyć co kryje się za rzędami opakowań z niezidentyfikowanymi wegańskimi składnikami.W kącie znalazłam zielone opakowanie z herbatą. Jak głosiły napisy, była to starannie wyselekcjonowana herbata ziołowa. Mniejsza o to. Byleby była chociaż podobna do tej na Azarath.
Po chwili obczajania czajnika zagotowałam wodę i zalałam kubek z okrągłą torebką wypełnioną suszonymi liśćmi.
Ujęłam naczynie w wiecznie zimne dłonie, ogrzewając je. Skoro mój ojciec jest władcą piekła, to czemu moja skóra jest taka chłodna? Nie powinna być rozpalona, jak ciało demonów pochodzących z tego wymiaru?
- Ej, Raven. - Akurat gdy chciałam upić łyk naparu, przyjemnie parząc sobie przy tym usta, zielony gnom musiał mi przeszkodzić. - Jak myślisz, co robią dwie herbaty na ringu? - spytał z głupim uśmiechem na twarzy. - Naparzają się - dodał, gdy sama nie zareagowałam. Spojrzałam na niego z politowaniem, gdy ten aż płakał ze śmiechu. Kolejny nieśmieszny żart. Aż uszy od tego więdną.
Chciałam odpowiedzieć kąśliwą uwagą, ale Robin mi w tym przeszkodził.
- Drużyna! Nowe wieści - krzyknął i wspiął się na podwyższenie. - Poszperałem trochę i potwierdziły się moje domysły. Ten pożar miał tylko odwrócić uwagę naszą i policji. W tym czasie niewielkie, ale ważne laboratorium w centrum miasta zostało obrabowane. Na kamerach widać tylko zamaskowanego faceta, więc to nic nam nie da - powiedział, jakby w stronę Cyborga.
- Nie o to chciałem zapytać - rzekł robot. - Co zostało skradzione?
- Próbki z jakąś substancją chemiczną, w której zawarte były nanoboty, które można kontrolować. Jeszcze nie mam szczegółów. Badania były tajne.
- To kiepsko - mruknął do siebie Cyborg, drapiąc się po połowie głowy zakrytej krótko ostrzyżonymi, ciemnymi włosami.
- Drugim problemem jest ponowne rozprowadzanie Urtigo. A dokładnie jego ulepszonej wersji. Działanie pozostaje to samo, ale utrzymuje się przez znacznie dłużej i omamy są jeszcze silniejsze - dodał i zeskoczył przez nasz szereg.
- Musimy zając się obiema sprawami, ale dyskretnie. Ludzie nie przywykli jeszcze do nas, a niektórzy są nawet przeciwni naszej działalności. Po zmroku wyruszymy na patrol. Możecie się rozejść - oznajmił i szybkim krokiem wyszedł przez boczne drzwi.
- To się porobiło - mruknął Cyborg i wrócił do gry na konsoli najnowszej generacji.
Upiłam łyk ciemnej herbaty, która zdążyła już przestygnąć. Lekko gorzki napój rozlał się po moich ustach, przywołując wspomnienia z Azarath. Może na Ziemi nie jest jednak tak źle. Herbatę mają nie najgorszą. Jakoś przeżyję.

2 komentarze:

  1. "Jako niematerialny byt nie odczuwałam ciepła, bólu, ani dymu gryzącego w oczy."
    nie rozumiem za bardzo, dlaczego od zwykłego przypieczenia bariery odczuwa ból, ale pchając się swoją astralną wersją w ogień nie czuje nic - w końcu to tak jakby jeszcze większy kawałek niej niż podczas wykorzystywania mocy na inny sposób, prawda?
    "Jeden z pali podtrzymujących strop przygniótł jego nogę." Pal, według słownika SJP to "element konstrukcyjny budowli w kształcie słupa wbijany lub formowany w gruncie;
    słup do przywiązywania czegoś lub ogradzania terenu;
    zaostrzony drewniany kół, na który wbijano dawniej skazańców". Prędzej chyba chodziło o bal, jeśli to była część podtrzymująca sufit.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pierwszego - bariera jest, owszem, z jej energii, materii. A dusza w którą się przemienia, astralny byt, jest jakby niematerialny. Może przenikać ściany. Jakby się tak zastanowić to niby może pod postacią astralną też atakować. Nielogiczne, wiem. Bariera = materialna. Ciało astralne = niematerialne. Chyba to jednak zmienię...
      Co do drugiego - Dzięki, że zwróciłaś na to uwagę. Szukając synonimu do belek, jakoś się nad tym nie zastanowiłam. Pomocny z Ciebie komentator.

      Usuń