Wbiegliśmy
w ciemność z hukiem drzwi. Strugi światła z lampek chwiały się przy
bezgłośnym truchcie, a czerwone punkciki celowników śmigały w mroku.
Każde mijane dwuskrzydłowe drzwi zostawały wyważone, a duże hale i
magazyny przeszukane. Rozdzieliliśmy się na cztery grupy, po jednej na
piętro.
Wbiegłam
na ostatnią kondygnację razem z trójką potężnych mężczyzn. Podeszliśmy
do pierwszych drzwi po lewej. Żołnierze ustawili się po obu stronach, a
jeden z nich nacisnął klamkę, która ustąpiła. Szybkimi ruchami
rozejrzeli się po dawnym biurze. Gdzieś koło sterty kartonów przebiegł
gryzoń. Punkcik lasera przemknął za nim, ale zwierzak więcej się nie
pokazał. Wróciliśmy na szeroki i wysoki korytarz, by sprawdzić pozostałe
dwa pokoje.
Poza
zniszczonymi biurowymi meblami, stertami pudełek i przestraszonymi
szczurkami nie znaleźliśmy nic interesującego. Czwarte piętro nie było
nawet zaśmiecone potłuczonymi butelkami. Nic nie wskazywało na obecność
bezdomnych, a tym bardziej złoczyńcy i Cyborga.
Wyciągnęłam
komunikator i z małymi trudnościami połączyłam się z Robinem. Najpierw
ukazała się twarz lidera, a potem z głośniczków dobiegł nieprzyjemny
trzask, coś jak zgniatany plastik.
- Jak sytuacja? - Obraz na wyświetlaczu cały czas się kołysał, a w tle widziałam pojawiające się i znikające budynki.
- U mnie nic - odparłam zawiedziona.
-
U mnie i Bestii również. Tylko Gwiazdka jeszcze się nie odezwała. Bądź u
niej jak najszybciej. Dane masz na mapie - powiedział szybko i
rozłączył się.
Przez
myśl przemknęło mi, że może Gwiazdka, tak samo jak ja, nie umie
obsługiwać ziemskich urządzeń. Robin we frustracji i gniewie mógł
kompletnie zapomnieć, że ma w drużynie dwie pozaziemskie istoty.
Spojrzałam szybko na mapę i zaraz po wydostaniu się z magazynu, poleciałam w stronę biurowca.
Lecąc
najpierw przez przedmieścia Jump City, a potem nad coraz to wyższymi i
nowocześniejszymi budynkami, starałam się uporządkować fakty. Próbowałam
w logiczny sposób dopasować teorie i własne domysły, ale za nic do
głowy nie chciało mi wpaść wyjaśnienie, czemu Deathstroke porwał
Cyborga. Przestępca działał już dosyć długo w tej branży, ale pokazywał
się rzadko, jakby dużo czasu spędzał na planowaniu następnego kroku. Z
tego co tłumaczył nam Robin, zrozumiałam, że jego cel jest inny, niżeli
pospolitych złodziei. Nie robi tego tylko, by się wzbogacić lub by
wiązać w jakiś sposób koniec z końcem. Deathstroke miał jakiś grubszy
plan co do tej całej technologii, którą kradnie. I może tutaj jest rola
Cyborga. Facet jest w połowie maszyną. Elektroniką. Victor siedzi w tym
temacie naprawdę głęboko, a złoczyńca mógł przecenić swoje umiejętności.
I porwał go, by pod przymusem bądź torturami pomógł w realizacji planu.
Krzyknęłam
w myślach "stop!". Nawet nie zdałam sobie sprawy, że zatrzymałam się
również fizycznie. Miałam wrażenie, że moje domysły się zagalopowały. Za
dużo dorysowałam. To byłby dobry scenariusz na książkę, ale nie w
prawdziwym życiu, gdzie gra toczy się o członka drużyny. Cel złoczyńcy
nie jest na razie ważny. Priorytetem jest znalezienie Cyborga.
W
przypływie energii po gonitwie myśli, ruszyłam znacznie szybciej. Już
po kilku minutach dotarłam pod jeden ze starszych wieżowców, w którym
kiedyś mieściła się spora firma reklamowa. Budynek zaczął niszczeć.
Dawniej gładka, szklana powierzchnia ścian, teraz pokryta brudem z
okolicznych placów budowy. Zniżyłam pułap i skoncentrowałam się na
energii. W jednym z przesmyków między barami wyczułam nagromadzenie
różnych aur. Szybko wylądowałam obok dużej grupy żołnierzy, uprzednio
dostrzegając kątem oka, nadjeżdżającego na motorze Robina.
Bestia kręcił się nerwowo, a gdy usłyszał warkot silnika, drgnął i obrócił się w stronę wylotu uliczki.
- Jakie wieści? - Lider spytał z marszu dowódcę.
- Właśnie wracają. Nic nie znaleźli - odparł suchym tonem, kręcąc głową.
Bestia
zacisnął pieści, Robin wypuścił głośno powietrze, a ja stałam pozornie
niewzruszona. Wciąż, gdzieś w podświadomości starałam się ułożyć puzzle
do kupy, ale w momencie, gdy nasz jedyny plan zawiódł, poczułam, jakby
ktoś zabrał mi pudełko z obrazkiem.
Po chwili dołączyła do nas zmartwiona Gwiazdka i żołnierze, którzy zaczęli rozchodzić się do swoich furgonetek.
-
Wracajcie, ja muszę jeszcze coś załatwić - powiedział stanowczo Robin i
nie czekając na nasz sprzeciw, dopadł motoru i odjechał z piskiem opon.
Spojrzeliśmy
po sobie. Wokół roztaczała się aura smutku i złości. Wszyscy mieliśmy
złudną nadzieję, że ta akcja wypali, a Cyborg wróci cały i zdrowy do
wieży. Nawet ja nie utrzymałam typowego sceptycyzmu i myślałam, że
wszystko pójdzie jak po maśle.
-
Co on sobie myśli? - Przerwał panującą wokół ciszę Bestia. - Wciąż nie
odnaleźliśmy Cyborga, a ten nas zostawił i gdzieś pojechał - mówił
zdenerwowany, wyrzucając ręce w powietrze.
-
Robin robi wszystko co w jego mocy, by go odszukać. Musiał wpaść na
jakiś pomysł i chciał to od razu sprawdzić. - Zaczęła go bronić
Gwiazdka. Jej ton jednak wskazywał na to, jakby sama chciała się
przekonać, iż lider naprawdę robi coś pożytecznego.
- Nic tu po nas - stwierdziłam ponuro, coraz bardziej odczuwając ciężar przemoczonych ubrań.
Otworzyłam
portal i wkroczyłam bezpośrednio do swojego pokoju. Rzuciłam pelerynę
na wieko kufra, nie przyjmując się kapiącą z niej wodą. Z zasuwanej
wnęki wyjęłam świeże ubrania i wolnym krokiem udałam się do łazienki.
Odpięłam
pasek i powoli zsunęłam z siebie elastyczne, przylegające body.
Wrzuciłam czarny materiał do wypchanego po brzegi kosza na pranie.
Przelotnie spojrzałam na swoje blade ciało w dużym lustrze nad umywalką.
Przeciągnęłam dłonią w zamyśleniu po sporym, czarnym znamieniu na
lędźwiach. Postrzępione skrzydła kruka rozciągały się na całą szerokość,
a duży dziób zwrócony był ku górze. Ptak wyglądał jakby zaraz miał
zatrzepotać przednimi kończynami, oderwać się od skóry i odlecieć jak
każde wolne stworzenie. Mógł zrobić coś czego ja nie mogłam. Ograniczona
przez proroctwo, spętana, w oczekiwaniu na swój koniec, jedyne co byłam
w stanie zrobić, to próba zadośćuczynienia temu światu moich urodzin.
Tym wszystkimi niewinnym ludziom, kompletnie nieświadomym, jaka bomba
tyka obok nich. Chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz. Nigdy nie
zaakceptowałam swojej przyszłości. Chciałam walczyć. Znaleźć sposób. Mam
jeszcze dwa lata.
Wsunęłam
się do wypełnionej po brzegi ciepłą wodą wanny. Odchyliłam głowę do
tyłu, rozkoszując się chwilą spokoju od myśli, które powoli odpłynęły.
Takim wiecznym rozmyślaniem i użalaniem się nad własnym losem nikomu nie
pomogę, a co najwyżej zaszkodzę sobie samej. Wypuściłam powoli
powietrze, pozbywając się razem z nim wszystkiego z umysłu.
Odświeżona
i z czystą głową wróciłam do pokoju w cywilnych ubraniach, zakupionych
niedawno z Gwiazdką. Przerzuciłam przez jedno z ramion powyginanego i
makabrycznego niczym nagie drzewo wieszaka swój ciężki pas. Zasunęłam
grube zasłony, odcinając się od dudnienia deszczu. Machnięciem ręki
zgasiłam światło i zmęczona weszłam pod kołdrę.
Szybko ogarnęła mnie senność. Kurtyna ciszy opadła, ale miałam wrażenie, jakbym usłyszała jeszcze warkot motoru.
Wierciłam
się, czując otaczające mnie zimno. Sięgnęłam ręką, by wymacać kołdrę,
ale nie znalazłam jej w moim zasięgu. Niechętnie podniosłam się do
siadu, błądząc wzrokiem w ciemności. Dojrzałam rąbek czarnego materiału
na krawędzi materaca. Powoli wciągnęłam ją z powrotem i ułożyłam się, by
ponownie zasnąć.
Jednak
upragniona kraina Morfeusza nie nadchodziła. Kołdra nie dawała mi
wystarczającego ciepła. Miałam wrażenie, jakby to moje stłumione emocje
wydostawały się z umysłu i otaczały mnie chłodną aurą. Zrezygnowana,
odrzuciłam przykrycie, z przyzwyczajenia sięgnęłam po pelerynę, ale
wciąż była wilgotna, więc wyszłam z pokoju bez niej.
Lewitując
centymetry nad podłogą dotarłam do salonu. Słabe światło zapaliło się
automatycznie. Wstawiłam wodę na herbatę i siadłam na zimnym blacie.
Wymachując bosymi nogami, kompletnie odłączyłam się od świata. Kątem oka
dostrzegłam nagle ruch. Ocknęłam się i podświadomie uformowałam kule
energii w dłoniach.
- Nie tak nerwowo - rzucił z delikatnym uśmiechem Robin.
Opuściłam gotowe do obrony ręce i wlałam dawno ugotowaną wodę do kubka.
- Nie możesz spać? - spytał, podchodząc do mnie od tyłu.
Poczułam się trochę nieswojo, więc jak najszybciej dosypałam ziół i obróciłam się do lidera z gorącym naczyniem w dłoniach.
-
A ty pracujesz po nocach? - odparowałam, znając odpowiedź. Worki pod
oczami, których nie zakrywała nawet maska, mówiły same za siebie.
- Musiałem sprawdzić trop - wyjaśnił, pocierając rękę. Dopiero teraz zauważyłam ogromnego sinika na niej.
Uniosłam brew i spojrzałam znacząco w to miejsce.
- Widać, mocno bije ten trop - zakpiłam, a chłopak po spojrzeniu na bolące miejsce, szybko zakrył je rękawiczką.
-
Po prostu nie chciał współpracować - odparł z uśmiechem. Miałam
wrażenie, jakby lustrował mnie przy tym wzrokiem. Pociągnęłam krótkie
dresowe spodenki w dół, czując się, jakbym wręcz ich nie miała.
- Spróbuję się jeszcze przespać - rzuciłam i ruszyłam w stronę drzwi. - Tobie radzę to samo - dodałam na odchodnym i wyszłam.
Dopiłam
herbatę i ponownie ułożyłam się na miękkim materacu. Wypuściłam głośno
powietrze i z nadzieją na spokojny sen, zamknęłam oczy.
Niezdefiniowane,
stłumione dźwięki przenikały przez zasłonę ciągłego czuwania. Nie
chciałam wracać do szarej rzeczywistości. Dawno nie spałam tak
spokojnie, bez żadnych koszmarów. Odgłosy stawały się coraz wyraźniejsze
z każdym przeciągnięciem zesztywniałych kończyn. Ziewnęłam szeroko i
zwlekłam się z dużego łóżka, poprawiając w drodze do drzwi pomiętą i
pozwijaną bluzkę.
Kogo
diabli niosą, że tak natarczywie puka? Przejście otwarło się
automatycznie pod moim dotykiem. Bestia drapał się po karku w lekkim
zakłopotaniu. Uniosłam brew, gdy stał tak jeszcze przez chwilę i się nie
odzywał.
- Powiesz po co przyszedłeś? - mruknęłam w końcu, gdy chłopak wgapiał się zaspanymi oczami martwo w punkt za moimi plecami.
-
Eee... Tak... Robin kazał powiedzieć, że... - zamyślił się na chwilę,
starając się przypomnieć, po co został wysłany. - A! Śniadanie, a o 9.00
trening - powiedział, unosząc wskazujący palec do góry.
Kiwnęłam
głową i zasunęłam mu drzwi przed nosem. Pościeliłam łóżko i szybko
przebrałam się w roboczy strój. Przeczesałam długie do ramion włosy,
przeglądając się pobieżnie w lustrze. Narzuciłam pelerynę i wyszłam z
pokoju.
Siadłam
na rogu długiego, drewnianego stołu obok Gwiazdki. Po chwili dołączył
jeszcze Robin, który siadł naprzeciwko Bestii, zajmując rozłożonymi
gazetami ze trzy miejsca. Skakał od jednego artykułu do drugiego,
przewracając jedną ręką z szelestem kartki, a w drugiej trzymając
parujący kubek kawy.
Jedząc,
spoglądałam kątem oka w stronę lidera i tego co czytał, przy okazji
podsłuchując jego czarne myśli. Były dla mnie niczym szept, nie wszystko
mogłam zrozumieć. Niektóre słowa były mi nieznane, jak i brak
wiadomości, jakie posiadał Robin, uniemożliwiał mi ułożenie pełnego
obrazu z tego, co słyszałam.
Po
skończonym posiłku odniosłam brudne naczynia do wypełnionego już zlewu.
Przypomniało mi się, że dzisiaj przypada kolej Cyborga na zmywanie.
Nalałam sobie resztkę zimnej herbaty i ruszyłam do drzwi.
- Raven, poczekaj - rzucił za mną Robin.
Obróciłam
się w jego stronę. Chłopak jednym haustem dopił kawę, poskładał gazety,
które wziął pod pachę i wyszedł ze mną na korytarz.
- Umiałabyś może jakoś - urwał, jakby szukał odpowiedniego słowa - wyczuć Cyborga?
Spojrzałam na niego jak na głupiego. Chyba zabrakło mu pomysłów.
-
Myślałam o tym, ale nie mam szans na tak dużym i zaludnionym obszarze -
wytłumaczyłam. - A poza tym... Cyborg to po części maszyna. Nie wiem
czy mogłabym odszukać jego umysł - dodałam sceptycznie.
- A jeśli podałbym jakiś zawężony obszar? - dopytał z lekką nadzieją w głosie.
- Zawsze można spróbować - odparłam, wzruszając ramionami.
-
Świetnie. Wolisz to robić z wieży, czy mam cię tam zabrać? - Jego głos
od razu stał się żywszy. Niedorzeczne, że daję ludziom taką nadzieję.
- Wolę być tam - zadecydowałam po chwili namysłu. - Tylko proszę, nie rób sobie nadziei - dodałam ponury głosem.
Kiwnął głową.
- Bądź za dziesięć minut w garażu - powiedział i szybkim krokiem udał się w stronę pokoi.
Stałam
tak jeszcze przez chwilę, analizując sytuację. Otwarcie umysłu na tyle
myśli i emocji może się dla mnie źle skończyć. Obce głosy będą
rozbrzmiewać w mojej głowie przez długi czas, ale skoro Robin myśli, że
to wypali... Odniosłam herbatę z powrotem. Później mi się przyda.
Nie
zahaczając o własny pokój, od razu zeszłam do podziemi wieży. Stanęłam
obok lśniącej maszyny lidera. Nie czekałam długo. Zbiegł po schodach,
odziany w cieplejsze ubrania. Najwyraźniej pogoda coraz bardziej się
pogarsza, a ja dalej hasam z gołymi nogami.
- Leć za mną - rozkazał, wsiadając na motor.
Pilotem
otwarł właz, który odsunął się w dół, by móc wyjechać na powierzchnie,
praktycznie od razu na most. Z rykiem silnika wypadł na drogę, a ja
pognałam za nim.
Robin zaczął powoli hamować w jakiejś jednej z droższych ulic Jump City. Myślałam, że raczej zapuścimy się na niebezpieczne obrzeża, a nie na strzeżone osiedla.
- Plus minus ten obszar. Ulokuj się gdzie chcesz, poczekam - wydał krótko polecenia.
Po chwili obserwacji upatrzyłam sobie płaski dach jakiejś restauracji. Wleciałam na niego i przyjęłam pozycję kwiatu lotosu.
Nabrałam głęboko i powoli powietrza. Zamknęłam oczy. Rzadko kiedy otwieram swój szósty zmysł na taką skalę. Nie miałam pojęcia, jak mogę zareagować. Wyobraziłam sobie cały obszar w negatywie. Powoli, niczym fala, ogarniałam i odkrywałam każdy umysł. Obraz zapełnił się różnokolorowymi plamkami. Odetchnęłam głęboko. Powoli pozwalałam, by napływały do mnie obrazy i ich emocje. Zakuło mnie w skroniach. Zacisnęłam mocniej powieki. Informacje, myśli i wspomnienia zalały mnie niczym tsunami. Krzyknęłam i napięłam wszystkie mięśnie. Postawiłam ponownie gruby mur między mną a całym mentalnym światem. Zabolały mnie plecy. Najwyraźniej odrzuciło mnie do tyłu.
Otwarłam oczy i spojrzałam prosto w zaniepokojoną twarz Robina.
- Nie potrafię - wychrypiałam. Odchrząknęłam i spróbowałam ponownie. - Za dużo informacji. Gdybym kiedyś już łączyła umysł Cyborga z moim, byłoby łatwiej. Wiedziałabym czego konkretnie szukać - wyjaśniłam najprościej jak umiałam i wstałam, otrzepując pelerynę.
- Nie twoja wina. Za dużo oczekiwałem - powiedział bezbarwnym głosem i zeskoczył w uliczkę.
Spojrzałam w niebo, słysząc echo krzykliwych i chaotycznych myśli ludzi. Ból w głowie narastał.
---------------
Długa rekompensata za długą nieobecność. Niby wakacje, niby więcej czasu, ale za to nadal wciąż brak weny. Dużo myślałam nad tym blogiem. Doszłam do wniosku, że przy mniej więcej takiej długości rozdziałów, chcę się ograniczyć do ich 70. Tak mniej więcej. Najpierw było ponad 100, ale zanudziłabym tu wszystkich. A planuję jakby 3 części tego opowiadania. Także pomęczycie się jeszcze ze mną.
Jak myślicie, w jaki sposób Cyborg wróci do tytanów? (Pytam, bo sama nie wiem :'D albo nie jestem pewna co do tego. Całe to porwanie to był spontan. Pisarze, też tak macie?)
Postaram się teraz o regularność. Niestety, w połowie lipca wyjeżdżam, bez dostępu do laptopa. Także módlcie się, aby zdążyła coś napisać do 13, bym mogła to opublikować. A potem, jak przyjadę, bym nabazgrała coś jak najszybciej, by przynajmniej do 31 było... Będzie mała gonitwa :)
PS. Słyszeliście o artykule 13? No szlag mnie chce trafić. Tyle czasu pisałam, tyle razy zaczynałam od nowa i teraz, kiedy mam już spisane na kartkach postacie, dokładny zapis fabuły, oni chcą mi zabronić pisać. A niech ich Trygon w piekle smaży...
PS. Słyszeliście o artykule 13? No szlag mnie chce trafić. Tyle czasu pisałam, tyle razy zaczynałam od nowa i teraz, kiedy mam już spisane na kartkach postacie, dokładny zapis fabuły, oni chcą mi zabronić pisać. A niech ich Trygon w piekle smaży...