piątek, 27 lipca 2018

22. TRZEJ MUSZKIETEROWIE

Lewitowałam przed ogromnym, lekko oszronionym oknem. Skończyłam już medytację, ale dalej wpatrywałam się bezmyślnie w miasto pokryte cienką warstwą śniegu. Od kilku ostatnich akcji dało się wyczuć nadchodzącą zimę, a wraz z nią, jak wytłumaczył to Robin - Boże Narodzenie. Oczy wręcz bolały od niezliczonych kolorowych łańcuchów, migoczących światełek i choinek na każdym kroku. Ulice tonęły w reklamach prezentów, a uszy mieszkańców zalewane były bezsensownymi, wesołymi kolędami.
Byłam więc wdzięczna wszelkiej maści przestępcom, którzy jakby dali miastu chwilowy spokój. Deathstroke nie wychylił nawet czubka nosa ze swojej nowej kryjówki od momentu znalezienia Cyborga. Sam Victor nie brał jeszcze udziału w misjach, co bardzo mu się nie spodobało, ale Robin uparł się, by najpierw przeprowadził wszelkie testy na sprawność zbroi.
- No przecież mówię, że wszystko działa - powtórzył po raz któryś zmęczony już Victor.
- Wiesz, że muszę się upewnić - odparł ze stoickim spokojem Robin. - Nie mogę pozwolić, by coś się znowu komuś stało.
Cyborg machnął zrezygnowany dłonią, słysząc to samo po razu enty. Wszystko wydawało się wrócić do normy. Puścił w niepamięć spotkanie ze znienawidzonym ojcem i ponownie rzucił się w wir wielogodzinnych rozgrywek z Bestią.
Przeciągnęłam zesztywniałe ciało. Pobieżnie sprawdziłam swój wygląd w odbiciu. Nowy strój, który zrobił mi Cyborg był naprawdę wygodny i jednocześnie ciepły. Jedynie białe futerkowe wykończenia krótkich rękawiczek i peleryny wydawały mi się trochę przesadzone i słodkie, bardziej pasujące do Gwiazdki, ale nie mogłam narzekać.
Podeszłam do szklanego stolika i sięgnęłam po kubek z gorącą czekoladą. Chwyciłam go gołą dłonią i omal się nie poparzyłam. Zbytnio przyzwyczaiłam się do rękawiczek, które zwykle nosiłam. Zwilżyłam blade wargi w aromatycznym napoju, przyglądając się Cyborgowi, który krzątał się po kuchni. Ostatnio ukazał się jego talent kulinarny, zwłaszcza w kwestii słodkich wypieków. W chwili, gdy otwarł piekarnik, wraz z parą, która buchnęła w jego twarz, po salonie rozniósł się intensywny zapach cynamonu. Zabezpieczony w grube rękawice wyciągnął blachę na blat. Kątem oka dostrzegłam, jak Bestia ogląda się w stronę wypieku z głodem w oczach.
- Wcale nie jest mi przykro, że wpakowałem do tego ciasta jajka, masło i mleko - rzekł z szelmowskim uśmiechem Victor.
Bestia jęknął żałośnie i wrócił do wyścigów. Spojrzałam kpiąco w jego stronę, a potem przeniosłam wzrok na pół-robota, który dostrzegł to i posłał mi szyderczy uśmiech. Odstawiłam kubek do pustego zlewu, wymijając Cyborga.
- Dopiero co wszystko umyłem - powiedział z wyrzutem, odwracając się od książki kucharskiej.
Machnęłam ręką, a naczynie w chwilę wróciło czyste na półkę.
- Ta to ma dobrze - parsknął.
Nie zdążyłam wyjść z salonu, a zawył alarm.
Sapnęłam, widząc przed sobą perspektywę wychodzenia na miasto. W dodatku, omal nie potrącił mnie Robin, który wpadł do pokoju, niesiony ostatnim brakiem poważniejszych akcji.
- Włamanie na teren zakładu. Fabryka słodyczy. Nie wiemy kto. - Wymieniał informację, stukając w klawiaturę. - Chwila... Grupa ludzi... Sprawdźmy to. - Ogarnął nas wzrokiem. - Ja, Raven i Gwiazdka.
- Nie zabronisz mi dzisiaj - zaczął stanowczym głosem Victor, wyciągając wskazujący palec w stronę lidera.
Czarnowłosy przekrzywił głowę w zaciekawieniu, jak Stone mógłby go przekonać. Zadziwiło mnie, gdy zobaczyłam, jak złożył ręce niczym do modlitwy i robił maślane oko.
- No dobra. - Miałam wrażenie, jakby lider przewracał oczami z rozbawieniem. - Zastąpisz Gwiazdkę.
Stone wyrzucił tryumfalnie ręce do góry.

Ze względu na panującą pogodę postanowiłam dotrzeć na miejsce włamania w nieco inny sposób niż zwykle. Niedawno ukończony samochód Cyborga mknął przez zadziwiająco puste ulice. Pojazd zrobiony na podobiznę zbroi wykonawcy, mimo pierwszego wrażenia, okazał się niezwykle obszerny i wygodny w środku. Victor wydawał się zafascynowany i pobudzony za każdym razem, gdy zmieniał chociażby bieg lub dodawał gaz do dechy. Duża zabawka dużego chłopca - pomyślałam z rozbawieniem i politowaniem.
Dotarliśmy pod fabrykę razem z dwoma policyjnymi wozami.
- Młodzi Tytani. - Przeciągle powiedział obleśny, wąsiasty mundurowy. Wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu.
- Jeśli pan pozwoli, to zajmiemy się przestępcami - odparł chłodno Robin, wymijając grupkę kpiących z nas policjantów.
Usłyszałam jeszcze ich rechot, zanim zebrali się i postanowili wejść za nami na ogrodzony teren fabryki. W cienkiej warstwie zabrudzonego śniegu dostrzegłam plątaninę śladów stóp, a na głównej drodze prowadzącej od bramy do tylnej części budynku, gdzie przeprowadzano rozładunek, także opon.
- W ogóle po co oni się tu włamali? - spytał cicho Cyborg, idąc na końcu. - Chcieli ukraść cukierki na święta?
Nikt mu nie odpowiedział, bo doszliśmy do frontowych drzwi. Były uchylone. Weszliśmy do ciemnego, pustego o tej godzinie holu.
- Włączył się cichy alarm. To jacyś amatorzy - stwierdził Robin. - Według czujników, są teraz w drugiej hali produkcyjnej.
Weszliśmy na piętro, a policjanci rozeszli się po innych korytarzach. Mój wyostrzony wzrok pozwolił mi dojrzeć w ciemności dwuskrzydłowe drzwi, do których kierował się Robin.
- Bądźcie czujni - rzucił i weszliśmy na halę.
W dole dojrzałam dwa strumienie światła. Lider nakazał ciszę absolutną. Powoli zeszliśmy po schodach, uważnie obserwując włamywaczy, poruszających się między maszynami i taśmami, jakby czegoś szukali. Mogłabym przysiąc, że nikt z nas nie wydał żadnego dźwięku, ale jedna z latarek skierowała się nagle w naszą stronę. Rozległ się ostrzegawczy krzyk, a zaraz po nim wystrzały z pistoletu. Lider rzucił się w połowie schodów przez barierkę. Cyborg w kilku susach dopadł do ogromnej maszyny i ukrył się za nią, a ja schowałam się za paletami. Seria z karabinów maszynowych ucichła. Sekunda, którą przestępcy przeznaczyli na przeładowanie wystarczyła, by Robin wytrącił broń jednemu. Ja wyrwałam ją stojącemu najbliżej mnie, a Cybuś wypadł z kryjówki z wyciągniętą przed siebie ręką. Ta chwila, która pozwoliła nam zaatakować momentalnie minęła. Nie wiedziałam co chciał zrobić Victor, ale wyczułam jego zdziwienie i przerażenie, gdy ostatni z bandytów wyskoczył zza palet, by oddać serię strzałów w jego stronę. Błyskawicznie teleportowałam się przez chłopaka i wytworzyłam ogromną tarczę. Uszy rozerwał huk kul obijających się o energię. Kolejne sekundy upłynęły niczym długie minuty. Gdy kolejny magazynek się skończył, opuściłam barierę, ale nie zauważyłam, że jeden z przestępców obszedł nas. Jeden skok pozwolił mu dosięgnąć krótkim nożem mojego ramienia. Syknęłam, łapiąc się za głębokie rozcięcie. Cyborg potężnym ciosem w głowę powalił mężczyznę. Złapał go za materiał na plecach i zaniósł do dwóch pozostałych, zakutych już w kajdanki przez Robina.
- Ja nie wiem co się stało - zaczął Cyborg, ale Richard uniósł rękę.
- Potem nam to wytłumaczysz. Teraz zabierz Raven do wieży i ją opatrz.

Zacisnęłam zęby, gdy Victor przejechał wacikiem po wciąż krwawiącej ranie. Zdążyłam zabrudzić już kilka opatrunków swoją nienaturalnie ciemną krwią. Chłopak odciął rozerwany rękaw i zabrał się za zszywanie.
- Dobrze, że masz więcej tych kostiumów. - Przerwał trwającą między nami ciszę, która chyba mu przeszkadzała. Miałam wrażenie jakby obwiniał się o to, co mi się stało.
Syknęłam, gdy pociągnął za nić. Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem w momencie, gdy do sali wszedł Robin. Szedł wyprostowany z typową dla niego powagą.
- Wytłumacz, co się tam stało - powiedział surowo, opierając się o ramę łóżka, na którym siedziałam.
- Moje działo nie zadziałało - odparł Victor, nie patrząc w stronę lidera.
- Mówiłeś, że wszystko sprawdziłeś - stwierdził Robin, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Najwyraźniej nie - rzekł ze skruchą i wstydem. - Moja ręka powinna przemienić się w działo soniczne. Najwyraźniej tego mechanizmu Deathstroke mnie pozbawił.
- W jakim celu mógłby go użyć?
- Działo nie wyrządza dużej krzywdy. Ogłusza i dezorientuje. Pokaż mi, co ukradł wcześniej, a może uda mi się wymyślić, co chce z tego stworzyć.
- Przyniosę ci szczegółowy wykaz do pokoju. - Wyszedł z sali, stukając okutymi butami o białe płytki.
Cyborg dokończył opatrywanie rany, rzucił wszystko na przesuwany stolik i powiedział nieznoszącym sprzeciwu głosem:
- Masz nie nadwyrężać tej ręki, bo szwy mogą pęknąć.
Podziękowałam cicho, zabrałam zdjętą wcześniej pelerynę i ruszyłam do pokoju. Odwróciłam się jednak w drzwiach i, na tyle na ile było mnie stać, rzekłam pocieszającym tonem:
- To nie twoja wina. Powinnam była go wyczuć.
Miałam wrażenie, że zanim zasunęły się drzwi, usłyszałam głębokie westchnienie. 

Weszłam do salonu w poszukiwaniu książki. Przeszukałam już swój pokój, ale nigdzie nie zalazłam opasłego tomiszcza. Najpierw zajrzałam do swojego ulubionego kąta, w którym często się zaszywałam. Zerknęłam na każdy stolik, półkę i blat. Podrapałam się po karku w zamyśleniu. Jedyną osobą w salonie był kompletnie pochłonięty grą Garfield.
- Bestia, nie widziałeś może takiej grubej książki? - spytałam, podchodząc do  niego.
Jak się spodziewałam, nie usłyszał. 
- Widziałeś tutaj jakąś książkę? - ponowiłam pytanie, tym razem głośno i wyraźnie.
Znowu żadnego odzewu. Postanowiłam wdrożyć drastyczne środki.
Telekinezą wyrwałam mu kontroler. Chłopak poderwał się w oburzeniu. 
- Prawie go miałem - stęknął. 
- Gruba książka. Widziałeś taką? 
- Nieee - przeciągnął, nie wiedząc co zrobić z wolnymi rękami. - Znowu zgubiłaś? Może jest w twoim pokoju? - zaproponował, strzelając na boki rozbieganym wzrokiem. 
- Wiesz, że nie umiesz kłamać - stwierdziłam, patrząc na niego spod byka. - Gdzie jest?
Bestia wykręcał palce, przestępując z nogi na nogę. Już raz zabrał mi książkę dla żartu. Nie skończyło się to dla niego dobrze. 
- Noo... Była w kuchni... A ja akurat robiłem sobie śniadanie... i... - uciął i  popatrzył na mnie niczym zbity pies. - Rozlało mi się mleko* - wypalił, a następnie przełknął głośno ślinę, wiedząc jaką burzę rozpętał. 
Zacisnęłam pięści. Pochyliłam głowę, byleby nie patrzeć na tego niedorajdę. Nabrałam kilka głębokich wdechów. W salonie nie było nikogo poza nami. Źle trafił. Zrobiłabym mu krzywdę teraz, a nikt nawet by się nie dowiedział.
- Matko Azarath, daj mi siłę - wyszeptałam, miarowo rozluźniając i zaciskając dłonie, jakby zaraz miały wylądować na jego szyi. 
- Pokaż mi ją - warknęłam, starając się zachować spokój. 
Bestia posłusznie wybiegł z salonu, jak przypuszczałam, do swojego pokoju. Wrócił po chwili, niosąc na rękach księgę z największą ostrożnością. Ułożył ją delikatnie na szklanym stoliku. 
- Chciałem ją jakoś uratować - zaczął tłumaczyć, gdy tylko mój wzrok spoczął na kawałkach papieru wystających spomiędzy szorstkich stron. - Wydaje mi się, że w środku jest dobrze, tylko okładka...
- Otwierałeś ją? - warknęłam, zadając pytanie, na które odpowiedź była przecież oczywista. 
- No... tak... to źle? 
Ukryłam twarz w dłoniach. Gdyby tylko wypowiedział jakąkolwiek inkantację z tej księgi zaklęć, nawet jeżeli by nie rozumiał co czyta, mógłby wyrządzić nieopisane szkody. 
- Nie - powiedziałam ponownie opanowanym głosem. 
Przejechałam dłonią po skórzanej okładce, odbarwionej w dolnym lewym rogu na jaśniejszy kolor. Nadal była lekko wilgotna i miękka. Wzięłam ją do rąk i bez słowa wyszłam, bo miałam wrażenie, jakby za chwilę miała odezwać się moja mroczna i agresywna strona. 
W pokoju, przy chybotliwym świetle świec, wręcz z nabożną delikatnością powyjmowałam wszystkie listki papieru. Przejrzałam siedemset stron, ale w środku praktycznie nie było śladu. Jedynie zapach i plama na okładce świadczyły, że kiedykolwiek coś się wydarzyło. Jednak sama świadomość, że ktoś zaglądał do tej księgi była niepokojąca. Wszystko spisane po łacinie, było czymś łatwym do przetłumaczenia w tych czasach. Zwłaszcza dla tak ciekawskiego Bestii. 
Spojrzałam na gotycką, dużą czcionkę na pierwszej stronie. 

**Hic gemma purus malum genero
Is in aditus convertitur
Tempus erus tempus nunc
 Est terminus ad huius terra*

Nabrałam głęboko powietrza. Zatrzasnęłam gniewnie księgę, jakbym mogła dzięki temu uciec od tych słów.
--------------------
* Przypominam, że są mleka roślinne, a Bestia jako wegan takowe pije.
 ** Kto zgadnie co to znaczy. Nie polecam korzystać z tłumacza google, ponieważ układałam to słowo po słowie, więc będzie nie odmienione, ale wolę to niż jakieś nie wiadomo co od wujka google.

Cały ten wstęp wydaje mi się pieprzeniem o wszystkim i o niczym. Obym tylko znowu nie zmiksowała tam dwóch czasów, bo szlag mnie trafi. Dajcie znać, co wolicie. Dużo akcji, czy takie rozmyślania, opisy tego co się wcześniej wydarzyło, bo przypominam, że jest tu spory przeskok czasowy. 

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. "powiedział przeciągle obleśny, wąsiasty mundurowy. " - to brzmi tak, jakby mundurowy był przeciągle obleśny
    "- Ja nie wiem co się stało - zaczął Cyborg, ale Richard uniósł rękę." Ja w sumie też nie bardzo wiem, z czego Cyb ma się tłumaczyć.
    "Szedł wyprostowany z typową dla niego powagą, ale i lekkim gniewem." Coś mi tu zgrzyta, ale nie mam pojęcia, co
    " - Wytłumacz, co się tam stało - powiedział surowo, opierając się o ramę łóżka, na którym siedziałam.
    - Moje działo nie zadziałało - odparł, nie patrząc w jego stronę.
    - Mówiłeś, że wszystko sprawdziłeś - stwierdził, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
    - Najwyraźniej nie - rzekł ze skruchą i wstydem." Aj. Wtrącenia między dialogami są tak napisane, jakby mówił to tylko jeden z panów. Wiem, że to krótki fragment, ale mimo wszystko idzie się pogubić.
    "- W jakim celu mógłby to użyć?" Go zamiast to
    "Wyszedł z sali, stukając okutymi butami o białe płytki.Wyszedł z sali, stukając okutymi butami o białe płytki." Wyobrażam sobie konia na wystawie XD Ogółem całe życie zastanawia mnie, jak Robin w tego typu butach mógł się skradać, skoro takie obuwie na pewno musiało robić sporo hałasu.
    "Weszłam do salonu, w poszukiwaniu książki." Przecinek nie jest tam potrzebny
    "- Rozlało mi się mleko - wypalił, a następnie przełknął głośno ślinę, wiedząc jaką burzę rozpętał. " Po co Bestii do czegokolwiek mleko, skoro na samym początku mamy Cybusia piekącego ciasto i wyśmiewanie przez tegoż weganizmu BB? W kreskówce Bestia był wegetarianinem (czyli tylko nie jadł mięsa), weganin natomiast nie jada niczego, co pochodzi od zwierząt (w tym mleka i innych takich). Albo musisz zdecydować, którą z tych zasad kieruje się BB, albo zamień mleko na colę :D.
    "Wszystko spisane w łacinie, było czymś łatwym do przetłumaczenia w tych czasach." Po łacinie raczej, przecinek niepotrzebny.
    Jak dla mnie pierwszy fragment jest bardzo fajny, przy walce się tylko trochę pogubiłam, no i nie było za bardzo czuć tej akcji. Tym razem nie było problemów z czasami, wyszło dobrze :). Jestem ciekawa, czemu Slade kombinował coś przy działku Cyba i co mu takiego zrobił, że pan robocik nie może z niego korzystać.
    Brr, łacina. Sentencje łacińskie jeszcze spoko, ale nauka tego języka to był koszmar (zwłaszcza, że wrzucili go nam tylko na jeden semestr i w sumie nikt nie wie, po co).
    Czekam na więcej :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyborg miał zaatakować, ale nie zadziałało działo. Raven musiała go obronić i oberwała.
      To pewnie taki tryb "skradanie się"
      Bestia jest weganinem w mojej wersji. I mleko możę być roślinne. Chociaż nie wszystkie, bo np według polskich przepisów musi być napój sojowy, nie mleko, ale niektóre funkonują pod taka nazwą. Wiem co robię, bo sama takowe "mleka" pijam. W serialu było dziwnie, bo jakby by łwegetarianiem, ale chyba żywił się jak weganin.
      Akcje to moja słaba strona, ale prznajmniej nie mieszam już czasów. Krok po kroku, muszę pracować nad wszystkim. Cały czas czekam też na opinię od Wspólnymi Siłami i aż się boję.

      Usuń
    2. Mleko sojowe, kokosowe, migdałowe, ryżowe... Nadal nie rozumiem, jak można to pić, jeśli się nie musi

      Usuń
    3. Po prostu jest dobre w smaku (nie każde)

      Usuń
  3. W taki upał chyba każdy ma ochotę na trochę zimy...
    Nie umiem sobie wyobrazić Cyborga zszywającego cokolwiek. Bardziej mi do tego pasuje Star albo Robin. Ale igła i szwy u Cy, no nie po prostu.
    Osobiście bardzo lubię takie pieprzenie o wszystkim i niczym, co chyba widać po moich tekstach XD Ale akcja też jest ważna, dlatego dobrze jest czasem pomieszać jedno z drugim. Jeśli ci to średnio wychodzi to poczytaj trochę książek z wartką akcją, albo jakieś filmy czy cuś. Zawsze pomaga napisać takie sceny, jeśli wiesz, jak to ma wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwiazdka nie ma zielonego pojęcia, także no...
      To cieszę się, komuś się podoba, bo u mnie tego dużo :)
      Tak jakbym nie czytała dużo takich książek i nie oglądała sporo takich filmów. Czasami mi gdzieś ucieknie rytm walki i wychodzi jakoś tak wolno, mało spektakularnie... Za to umiem pieprzyć u wszystkim i o niczym + umiem obsmarowywać Bestyjkę.

      Usuń
    2. Mogę czytać tylko dla upokarzania Bestii <3

      Usuń