czwartek, 1 lutego 2018

12. NIEJADALNE

Zmęczona weszłam do salonu, gdzie zebrała się cała drużyna. Zadowolony z siebie Robin zamordował każdego w sparingu i na dodatek kazał nam walczyć między sobą. Do tego momentu nie było nawet źle. Piekło zaczęło wraz z licznymi ćwiczeniami siłowymi, którym podołał tylko lider oraz nadzwyczajnie silna Gwiazdka. I tylko ta dwójka wyszła z treningu z uśmiechem.
Przywołałam mocą butelkę wody ze sporej lodówki i usadowiłam się w kącie, koło dużego stalowego stołu. Łapczywie upiłam kilka ogromnych łyków przyjemnie chłodnej cieczy, jednocześnie obserwując Gwiazdkę kątem oka. Tamaranka krzątała się po kuchni, chodząc od garnka do garnka, by przemieszać ich tajemniczą i pewnie niejadalną zawartość. Długie za pas, intensywnie pomarańczowe włosy falowały za zadowoloną właścicielką, tworząc coś w rodzaju delikatnej, wyblakłej smugi. A może mi się tylko przywidziało?
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę. Po chwili takiego trwania w zawieszeniu między umysłem a światem rzeczywistym, z powrotem do realiów przyciągnął mnie słodki zapach. Coś jakby jagody i cynamon. Otwarłam oczy. Gwiazdka przekładała właśnie intensywnie fioletową maź do miseczek. Bestia i Cyborg, którzy do tej pory grali na konsoli, również zainteresowali się przyjemną wonią.
- Przyjaciele, chciałabym poczęstować was potrawą z mojego rodzinnego Tamaran - rzekła donośnie, ustawiając pucharki w rzędzie na marmurowym, ciemnym blacie.
Bestia zerknął na Victora i zachęcająco kiwnął głową w stronę kuchni. Chłopcy wstali z kanapy i ruszyli ku dziewczynie. Niechętnie, pod spojrzeniem Robina, wstałam ze swojego bezpiecznego kąta i podeszłam powoli po ostatnią porcję. Bestia jako pierwszy dorwał się do potrawy i nabrał do ust ogromną porcję. Szybko jednak obrócił się plecami do Gwiazdki i wypluł papkę. Jakimże wyzwoleniem było usłyszenie tego irytującego alarmu. Równocześnie z Robinem odstawiłam nienaruszoną miskę i podeszłam do głównego komputera.
- To tylko napad na jubilera. Kto ze mną idzie? - spytał, nadal wpisując coś na klawiaturze.
- Ja - zgłosiłam się, dodatkowo unosząc rękę.
Usłyszałam zawiedziony jęk Bestii, który spóźnił się o kilka milisekund. Niczym małe, naburmuszone dziecko wystawił mi zielony język. Westchnęłam tylko na jego zachowanie i wyleciałam z salonu za liderem.
Chłopak w błyskawicznym tempie znalazł się w hangarze i wyjechał z wieży z rykiem potężnego silnika. Dogoniłam go na moście, oświetlonym z dwóch stron wysokimi lampami.
- Zakładam, że będziemy przed policją, więc trzeba będzie jakoś ochronić cywilów. - Usłyszałam z komunikatora.
- Robi się, ale powiedz mi tylko, skąd wiesz, że nikt jeszcze nie zareagował? - spytałam podejrzliwie.
- Nasz system ostrzegania podpięty jest pod systemy wszystkich służb. Przechwytuje też zgłoszenia na numery alarmowe, przez co możemy reagować szybciej od nich - wyjaśnił pokrótce.
Zrozumiałam na tyle, na ile może zrozumieć ktoś z innego wymiaru, praktycznie w ogóle nie zaznajomiony z pędzącą do przodu technologią ziemską.
- Dotarło do mnie tyle, że jesteśmy po prostu szybsi - odparłam lekko zdezorientowana.
Przez ryk silnika i pęd wiatru usłyszałam zniekształcone parsknięcie Robina.
- Przypomnij mi, żebym obeznał cię z naszą technologią - powiedział, ostro wchodząc w kolejny zakręt.
Znaleźliśmy się na właściwej ulicy. Ludzie w popłochu uciekali przed strzelającym na ślepo przestępcą stojącym w wyważonych drzwiach jubilera.
Zasłoniłam nas przed salwą kul lecących z zabójcza prędkością w naszą stronę.
Robin uniósł kciuk na znak podziękowania i ruszył do ataku z kijem w ręce. Czy on już kompletnie oszalał? Telekinezą wyrwałam uciekającemu mężczyźnie broń maszynową. Zgięłam metal wokół nóg przeciwnika niczym plastelinę i uciekinier padł jak placek centralnie przed nogami policjantów.
- Dobrze sobie poradziłaś - pochwalił mnie lider, gdy wylądowałam obok niego.
- Dzięki - mruknęłam nieśmiało, nieprzyzwyczajona do otrzymywania komplementów.
Ruszyliśmy wzdłuż ulicy, wymijając stadko gapiów, którzy nie zdążyli się jeszcze rozejść. Niespodziewanie, poczułam szarpnięcie za pelerynę. Kaptur zsunął mi się z głowy. Obróciłam się na pięcie z zamiarem opieprzenia Robina, który szedł za mną. Zdziwiłam się jednak, gdy zobaczyłam, że ów cel mojego emocjonalnego upustu zaczął mierzyć się z grupką nastolatków. Lider wypiął pierś i przyciszonym głosem mówił coś do przywódcy świty odzianej w skóry i pokaźne kolorowe irokezy.
- Daj spokój - powiedziałam do przyjaciela, gdy zrozumiałam, że to oni naruszyli moją prywatną strefę.
Gdy chłopak nie zareagował, odciągnęłam go telekinezą za fraki z dala od zainteresowanego tym poruszeniem tłumu.
- To tylko głupia młodzież. Nie musisz mnie tak bronić - rzekłam z powagą i stanowczością w stronę Richarda.
- Ktoś musi ich nauczyć kultury - odparł.
Poprawiłam kaptur i zerknęłam z ukosa na przechodzącą z naprzeciwka parę. Krótko ścięta kobieta objęła mnie taksującym, pogardliwym wzrokiem.
- Teleportujesz się ze mną do wieży? - spytałam, mijając kolejną przecznicę, z której był idealny widok na szklaną wieżę.
- Nie, dzięki. Chcę się trochę przespacerować - odparł pogrążając się w myślach.
Wzruszyłam obojętnie ramionami i bez skrępowania otwarłam sobie portal na środku chodnika. Wylądowałam przed wieżą i od razu zamknęłam przejście. Podeszłam do brzegu sporej wyspy i usiadłam na wygładzonej krawędzi. Zdjęłam botki i zawiesiłam gołe nogi, pozwalając by chłodna, spokojnie falująca woda oblała je. Odchyliłam głowę do tyłu i oparłam dłonie o kamieniste podłoże.
Spojrzałam w nieskończone niebo. Na Azarath noce nigdy nie były tak ciemne jak na Ziemi. Światło nigdy nie opuszczało tego wymiaru. Ukrywało się tylko poza krawędziami na chwilę, by ponownie wstać i okazać swój majestat. W moim życiu tylko raz jasność opuściła pokojowy lud. Z mojego powodu. Byłam jednym wielkim magnesem na kłopoty. Mrok ogarnął Azarath wraz z przybyciem mojego stworzyciela. Cień demona zdobywcy przysłonił blask świątyni. Niebo zaszło kłębiącymi się czerwono-czarnymi chmurami. Ludzie uciekli do białych domków. Tylko Arella została ze mną. Nie było sensu mnie ukrywać. Trygon ma stałe połączenie ze mną. Praktycznie w każdej chwili może dostać się do mego umysłu, który jest połączony z nim. Wtedy właśnie tak zrobił. Pokazał mi przyszłość dotyczącą wymiaru, który chciał zniszczyć. W ten sposób uzmysłowił mi, do czego zostałam stworzona. Jestem łącznikiem. Dzięki mojej energii, którą mi przekazał, przeniosę go do dobrze strzeżonego, ziemskiego wymiaru.
Otwarłam oczy i spojrzałam na taflę wody zmąconą przez ruchy moich stóp. Oczami wyobraźni dodałam do mojego odbicia okazałe rogi, dwie pary świecących oczu i parzącą, czerwoną skórę. Rasowy żeński demon ze mnie. Chociaż moje ciało przybrało wygląd popkulturowego wampira, w każdej chwili mogę je zamienić w damską wersję Trygona.
Wyrzuciłam czarne myśli z mojego złożonego, mrocznego umysłu i wyjęłam nogi z wody. Nie zważając na to, że pomoczę buty, wsunęłam stopy w przyjemny w dotyku materiał i wzleciałam ku rzędowi okien. Wleciałam w drugie od lewej i pogrążyłam się w jeszcze większym mroku niż na zewnątrz. Przez grube zasłony nie przedostawały się nawet nikła poświata księżyca. Powoli podeszłam do ściany na przeciwko łóżka, jak mi się zdawało i ruszyłam ku drzwiom. Po kilku metrach trafiłam na lekkie wcięcie, którym były rozsuwane drzwi szafy wpuszczonej w ścianę. Przywołałam z pamięci obraz pokoju. Za kilka kroków powinnam minąć schodek oddzielający coś w rodzaju mojej sypialni od głównego pomieszczenia. Pomimo moich starań, zahaczyłam o stopień i prawie wyrżnęłam o pusty regał zajmujący całą ścianę. Teraz już nic nie powinno stać mi na przeszkodzie do włącznika światła. Pewnym krokiem zbliżyłam się do ściany i wyciągnęłam ręce w poszukiwaniu przełącznika. Po kilku próbach wymacana przedmiotu, w końcu trafiłam na upragnioną gałkę. Przesunęłam placem dźwigienkę do góry i oślepiło mnie, co prawda lekko przytłumione, światło z dwóch rzędów wpuszczonych w sufit lampek, ciągnących się przez cały pokój w równych odstępach. Odczekałam chwilę, aż przyzwyczaję się do jasności i podeszłam do prawie pustego biurka, czarnego i matowego jak wszystkie wykonane dla mnie meble w pieczarze demona - jak zwykła żartobliwie nazywać mój pokój jedna z dziewczyn na Azarath.
Odsunęłam po kolei wszystkie szuflady. Całkiem puste. Westchnęłam na swoją sklerozę i niepoukładanie. Podeszłam do zdobionego kufra obok łóżka. Otwarłam ciężkie wieko i ujrzałam poszukiwane przeze mnie przedmioty. Sięgnęłam na dno i wyjęłam dwa woreczki oraz świeczkę.
Otwarłam jeden mieszek i rozsypałam mieniący się proszek w równe koło. Z drugiego wyjęłam jeden wysuszony listek. Świeczkę włożyłam do znalezionego przeze mnie wcześniej świecznika i ustawiłam przy krawędzi okręgu. Usiadłam w pozycji lotosu na środku i ruchem ręki podpaliłam naturalny wosk. Przystawiłam zioło do płomienia i doszczętnie je spaliłam. Odetchnęłam przyjemnym zapachem galanu*.
- Et ad aperiendam viam licentiae Azarath - wyszeptałam z zamkniętymi oczami. 
Pod powieki wdarło się jasne światło. Poczułam szarpnięcie i ogarnęła mnie całkowita cisza. 

--------------------------------
*Galan - zioło azarathckie (nazwa wymyślona na poczekaniu, aż się zdziwiłam, że mi tego nie podkreśliło, mniejsza o to co wam pokaże wyszukiwarka)
 Czekam na komentarze, których jest ostatnio wyjątkowo mało. W porównaniu do poprzedniego bloga, to praktycznie nic.  
Co prawda z małym poślizgiem, ale jest. Napisałam to środę, a że zawsze daję sobie chwilę na odpoczęcie od tego co napisałam i dopiero późniejsze tego sprawdzenie, to tak wyszło. Praktycznie to co tam widzicie, jest nieprzemyślane i nie czy będę potem z tego zadowolona. Tak naprawdę to tak z dupy przeniosłam Raven. (Przekazuje wam to, ponieważ wiem jak beznadziejnie to wygląda. Nie żebym nie wiedziała, że to takie impulsywne. Nie wiedziałam tylko, jak w tym momencie gdy się tak zagalopowałam, dopisać coś sensownego)
Może żeby trochę ożywić sekcje komentarzy, zadam wam otwarte pytanie:
Co sądzicie o demonach/diabłach/ innych szatanach/ magii w bajkach, książkach dla dzieci? Jakie macie uczucia względem walki i krytyki ze strony kościoła.

2 komentarze:

  1. Właściwie to już w połowie zauważyłam, że ten rozdział zdumiewająco przyjemny i lekki(?). Najlepszy ze wszystkich na tym blogu. Szczerze. Co do diabłów, to nie za bardzo mnie to interesuje -jeżeli nie zahacza o mitologię grecką, która według mnie jest genialna. ...Gdy byłam młodsza i oglądałam bajki (nie żebym teraz ich nie oglądała), to pragnęłam mieć moc by np. spalić żywcem ludzi którzy mnie wkurzali. Jak teraz myślę to chyba dobrze, że nie mam żadnych magicznych zdolności. Chociaż fajnie by było dostać list z Hogwartu. A dzisiaj leci moja ulubiona część Harry'ego. Kurde, odbiegam od tematu. Jednak uważam, że magia w bajkach jest zajebista.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję. Osobiście nie wiem, nie lubię oceniać swoich prac. Chociaż niedawno weszłam na poprzedniego bloga i aż się parę razy zdziwiłam moimi pomysłami. Te dialogi, jakieś akcje... Coś o czym w życiu bym nie pomyślała. Nawet jakościowo nie było tak źle. I dzięki za twoje poglądy, z którymi zresztą po części się zgadzam (zwłaszcza co do palenia ludzi żywcem :D)

      Usuń