wtorek, 14 listopada 2017

6. NIESPODZIANKA

Rzuciłam kolejnym autem w kamiennego potwora. Ten jednak zasłonił się ogromną ręką, nic sobie nie robiąc z blaszanych pocisków.
Nade mną śmignęła fioletowo-pomarańczowa smuga. Gwiazdka rzuciła w przeciwnika swoje gorące kule, które tylko lekko nadpaliły jego fasadę.
Ominęłam potężny cios wymierzony na oślep, który mógłby wgnieść mnie w asfalt.
Nagle zza mnie wyskoczył Robin z Cyborgiem. Chłopcy biegli obok siebie, jakby wykonywali wytrenowany ruch.
Cyborg zahamował kilka metrów przed rozwalającym wszystko wokół potworem, i wyrzucił w powietrze drobniejszego od siebie lidera. Brunet wyciągnął coś z paska i cisnął w mobilny posąg.
Zielony pterodaktyl złapał chłopaka w locie i oddalił się w samą porę, gdyż ładunki Robina wybuchnęły, tworząc rosnącą, czerwoną pianę wokół przeciwnika. Po chwili jakby stwardniała, unieruchomiając kamiennego stwora. Podleciałam do drużyny, stojącej blisko rozwścieczonego i wyjącego monstrum.
Bestia już przybijał z Cyborgiem piątkę, a Gwiazdka podskakiwała uradowana pierwszym, większym pokonanym przeciwnikiem. Jednak niespodziewanie rozległ się huk i ostre odłamki posypały się w naszą stronę. Instynktownie zasłoniłam wszystkich tarczą z energii astralnej. Potem ziemia za wibrowała od ciężkich kroków stwora.
Otrzepałam się z kurzu i czerwonych fragmentów czegoś, co niedawno było pianą.
- Muszę to ulepszyć - mruknął do siebie lider.
Rozejrzałam się za stworem, ale ten jakby wsiąkł w ziemię. Wzleciałam do góry, by poszukać drogi ewakuacyjnej naszego zbiega. Okazała się nią być spora, ziejąca mrokiem dziura na środku asfaltu, kawałek od nas.
Zaciekawiona podleciałam do krawędzi. Nawet swoim demonicznym wzrokiem nie byłam wstanie przebić się przez ciemność.
Gdy dobiegła do mnie drużyna, wysłałam astralnego kruka na zwiady.
- Co robisz? - spytał zaciekawiony Bestia, gdy ptak z impetem wleciał do dziury.
- To tak jakby moje oczy i uszy - wyjaśniłam pokrótce.
- Faajnie - odparł przeciągle. Strasznie irytujące z niego stworzenie.
Tunel wiódł ledwie kilka metrów w dół, a potem przeistaczał się w sporą jaskinię, z której odbiegało mnóstwo większych bądź mniejszych korytarzy.
Przywołałam astralne ciało. Ptak wleciał we mnie, powodując przyjemne uczucie mrowienia i jakby duchowej całości.
- Pod nami jest jaskinia, która rozwidla się na kilkanaście tuneli. Nie wiem którym uciekł potwór, ani nie potrafię go już wyczuć - zdałam raport Robinowi. Ten pokiwał z namysłem głową, mrucząc coś pod nosem.
- Nie wiem czy jest sens uganiać się po tych korytarzach, skoro jest ich tak dużo. Poszukiwania mogłyby zając godziny, a on w tym czasie miałby sposobność do przypuszczenia kolejnego ataku - zakończył swój wywód, skierowany ni do nas, ni do samego siebie.- Wracamy do wieży - zadecydował.
Wzruszyłam ramionami. Reszta drużyny nie zaprotestowała, więc drogą powietrzną wróciliśmy do bazy.

Cyborg wprowadził tymczasowy kod na panelu. Urządzenie wydało z siebie krótkie piknięcie i drzwi automatycznie rozsunęły się. Wkroczyłam do wieży, która wciąż była w surowym stanie.
W ogromnym, pustym holu, nałożono dopiero pierwszą warstwę łagodnej, czerwonej farby. Przeszliśmy przez całą długość pomieszczenia wyłożonego ciemno-szarą wykładziną i weszliśmy do sporej windy. Robin trzepnął Bestie w wyciągniętą rękę i nacisnął guzik oznaczający najwyższe piętro, na którym znajdowały się nasze niedokończone pokoje oraz główne pomieszczenie.
W kilka sekund znaleźliśmy się koło stu metrów wyżej. Krótkie, łagodne piknięcie i drzwi otworzyły się.
Jedynie wszystkie korytarze zostały wykończone, ponieważ nie było z nimi specjalnie dużo roboty. Wyłożenie kilkuset metrów podłóg oraz pomalowanie wielu metrów kwadratowych niebiesko-szarą farbą zajęło nam, wspólnymi siłami, koło 5 dni. Co prawda nie wszystkie lampki zostały jeszcze przez Cyborga-Elekrytka założone, więc przemierzaliśmy teraz korytarze pogrążone w mroku.
Kilka złych zakrętów dalej dotarliśmy do drzwi, za którymi znajdował się salon. Właściwie to był on dla wszystkich poza Robinem, niespodzianką. Lider od kilku dni nie wpuszczał nikogo na plac budowy. Podobno miał jakiś świetny pomysł.
- Panie i panowie - zaczął. Odchrząknął teatralnie i kontynuował. - Mam zaszczyt przedstawić wam tytanowy salon - po jego słowach drzwi rozsunęły się, ukazując ogromne pomieszczenie.
Wszyscy poza mną i oczywiście samym wykonawcą wydali z siebie "ach" i "och" zachwytu.
Najbardziej zaciekawiony - Cyborg - wparował do pomieszczenia jako pierwszy. Prawie zachłysnął się gdy dostrzegł szereg nowoczesnych urządzeń ustawionych przed podwyższeniem oddzielających niższy poziom od tego wyższego, stykającego się z gładką taflą szkła. Przez monstrualne szyby widać było część miasta, długą linię brzegową oraz rozświetlone promieniami słońca, falujące morze.
Weszłam razem z częścią, wręcz oszołomionej drużyny na środek, obok półokrągłej sofy.
Po prawej rozciągał się aneks kuchenny, utrzymany w czerwieni i ciemnej szarości.Wyposażenie wyglądało na najwyższą półkę.
Zaś po przeciwnej stronie, na ścianach umieszczono rzędy ekranów i jeden podświetlony, dość długi metalowy stół.
Bestia przeskoczył oparcie kanapy i zabrał z owalnego, szklanego stołu paczkę popcornu, pewnie przygotowanego przez wcześniej przez lidera, na wypadek imprezy.
- Nie rozsiadaj się tak - rzekł Robin, stojąc nad Zielonym. - Idziemy malować swoje pokoje.
Bestia jęknął z niezadowolenia, ale powoli zjechał z kanapy i poczłapał do kąta, w którym stała piramida z puszek.
Ruszyłam za pozostałymi. Odszukałam stos farb oznaczonych moim nieprawdziwym imieniem. Wzięłam jeszcze kilka niezbędnych narzędzi i ruszyłam niechętnie ku wyjściu, za drużyną.
- Nie idziesz? - spytałam Robina, który jakby się zawiesił. Drgnął na moje słowa i obrócił głowę.
- Muszę jeszcze coś sprawdzić. - Pognał w stronę rzędu komputerów.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do mojego nowego pokoju.

Już na wejściu powitał mnie mrok. Dla wygody zapaliłam wpuszczone w sufit dwa rzędy lampek i ustawiłam na środku puszki.
Powolnym krokiem podeszłam do sporego okna od podłogi do sufitu. Za nim rozpościerała się wyłącznie falująca tafla intensywnie niebieskiego morza. Słońce nie wschodziło już tak wysoko nad horyzont. Jeszcze parę godzin, a zacznie ocierać się o lekko zakrzywioną linię widnokręgu.
Westchnęłam. Zdjęłam pelerynę i zwinęłam ją w kłębek. Rzuciłam w kąt sporego pokoju i zabrałam się za malowanie. Minęłam jeden niewielki stopień oddzielający dalszą część pomieszczenia od tej położonej nieco wyżej, przy drzwiach.
Rozwinęłam folię, tak jak pokazywał mi Cyborg. Nalałam do tacki ciemno-szarej farby, którą miałam zamiar pomalować wszystkie ściany.
Uchyliłam jeszcze okno i zabrałam się do żmudnej pracy.

------------------
Witam was moi ludkowie! Jakoś tak wyszło i ten rozdział napisałam szybciej. Także delektujcie się tym czymś i komentujcie z łaski swojej...

1 komentarz:

  1. Czasem tak jest, że po przeczytaniu nie wiesz co napisać... ale rozdział jest całkiem przyzwoity.

    OdpowiedzUsuń