piątek, 7 września 2018

25. MAM FARTA DO PECHA

Próbowałam już chyba wszystkiego. Głęboka medytacja, hektolitry herbat i ziół, nawet tabletki nasenne. Nic nie dawało mi wytchnienia od koszmarów i wizji. Bałam się zasypiać, bo wiedziałam co mnie czeka. Z tego całego niewyspania raz po raz traciłam kontrolę nad mocą, która uwalniała się samoistnie i wywoływała mniejsze, a czasami większe szkody.
Nie tylko ja byłam w tak złym stanie od kilkunastu dni. Zarówno Bestia i Gwiazdka byli dręczeni przez nocne mary. Victor przeprowadzał na nas serie badań, ale nie wykrył szczególnych anomalii. Robin nie wspominał o żadnych problemach ze snem, ale zakładałam, że lider ukrywałby ten fakt najdłużej jak by się dało.
Zwinęłam się w jeszcze ciaśniejszy kłębek, gdy zawył alarm. Rozsadzało mi głowę od każdego głośniejszego niż szept dźwięku i światła intensywniejszego niż ten ze świec. Nie ruszyłam się z miejsca, dopóki ktoś nie zapukał do drzwi. Niechętnie zdrapałam się z łóżka, nasunęłam kaptur najmocniej jak mogłam i otworzyłam intruzowi.
- Nigdzie nie idę - jęknęłam do Robina.
- A ja ci nie każę - odparł, przyglądając mi się badawczo. Miałam wrażenie, że pomimo cienia, w którym kryła się moja twarz, chłopak widzi jeszcze bledszą niż zwykle skórę i duże worki pod oczami. - Gwiazdka prosi cię o jakieś zioła na uspokojenie.
Kiwnęłam głową i wróciłam na chwilę do pokoju, by zabrać kilka mieszków z ususzonymi roślinami.
- Jest w swoim pokoju - rzucił na odchodnym i pognał w stronę windy, by ponownie ratować miasto. Ja za to udałam się w stronę salonu. Zagotowałam wodę, rozlałam ją do dwóch dużych kubków i ruszyłam w drogę powrotną. Przypomniało mi się jeszcze o jednej rzeczy, więc zahaczyłam o mój pokój. Po chwili poszukiwań, już z pełnym wyposażeniem, zapukałam do drzwi Gwiazdki.
- Proszę. - Usłyszałam trochę zmęczony głos przyjaciółki.
Wkroczyłam do królestwa fioletu, bieli i pastelowego różu. Nie dałam po sobie poznać, że patrząc na tę mieszankę kolorów lekko się wzdrygnęłam, a przez głowę przeszło mi ukłucie bólu i postawiłam wszystkie przedmioty na nowoczesnej toaletce.
- Robin powiedział, że chciałaś coś na uspokojenie - podjęłam, gdy dziewczyna podeszła do mnie, patrząc z zaciekawieniem na materiałowe woreczki.
Otwarłam kilka z nich, wąchając każdy po kolei i nasypałam po kilka listków do obydwóch kubków. Na koniec dosypałam proszek przypominający do złudzenia zwykły cukier.
- To sproszkowany wyciąg z rośliny, pomaga ukoić nerwy - wyjaśniłam, gdy Kori nieufnie spojrzała mi na ręce.
- Dziękuję - powiedziała z wdzięcznością i przyjęła ode mnie kubek.
Powąchała parującą zawartość, a po jej twarzy przemknął cień niesmaku. Niestety, zioła miały to do siebie, że nie pachniały ani nie smakowały najlepiej, za to pomagały.
Odsunęłam mieszki na jedną kupkę i zajęłam się przyrządzaniem olejku eterycznego. Z trzech opisanych fiolek nalałam po kilka kropel przeźroczystych cieczy do ceramicznego wazonika. Wetknęłam do środka ratanowe pałeczki i ustawiłam całość na półeczce obok lustra.
- Olejki pozwalają się odprężyć - wyjaśniłam i upiłam łyk gorzkiego naparu.
Dziewczyna kiwnęła głową i poprawiła niezręcznie spadające kosmyki włosów. Żadna z nas nie wiedziała jak przerwać tę krępującą ciszę. Chciałam ją zapytać, co jej się śni, ale potem mogłabym otrzymać pytanie zwrotne, a nie miałam nawet siły by cokolwiek zmyślać i to zapamiętywać.
- Mogłabym pomedytować razem z tobą? - Gwiazdka uratowała sytuację, bo miałam zamiar już wyjść.
Kiwnęłam głową, dopiłam napój i uniosłam się nad pustym kawałkiem podłogi. Koriand'r ustawiła się naprzeciwko mnie.
- Zamknij oczy - poleciłam. - Skup się na oddechu. Powoli nabieraj powietrze nosem i wypuszczaj je ustami. Śledź jego drogę - mówiłam spokojnie i powoli, samej nie mogąc skupić się na własnych myślach. To nie był dobry moment na medytację. - Nie staraj się usilnie nie myśleć. Gdy złapiesz się na tym, że dryfujesz, daj sobie chwilę na to, by zobaczyć gdzie zawędrowałaś, a potem spokojnie wróć do kontrolowania oddechu.
Tłumaczyłam to wszystko tak automatycznie, jak robili to mnisi, którzy, miałam wrażenie, byli wręcz znużeni powtarzaniem mi tego w kółko, gdy nie mogłam usiedzieć tych kilkunastu minut na miejscu. Im byłam starsza, tym więcej czasu potrafiłam na to poświęcać, jednak w tym momencie nie byłam wstanie na niczym się skupić. Wpatrywałam się tępo we włosy dziewczyny przypominające falujące płomienie. Dziewczyna nagle drgnęła niespokojnie, zacisnęła mocno powieki, a po chwili wróciła do poprzedniego staniu.
Odkąd otrzęsłam się z emocji Bestii, nie próbowałam już więcej pomagać w wytłumieniu niepokoju żadnemu z cierpiących przez koszmary członków drużyny. Miałam wrażenie, że w ten sposób nakarmiłabym moją wymykającą się spod kontroli mroczną stronę. Nie mówiąc już o tym, że sama byłabym kompletnym kłębkiem nerwów, których nie mogłabym odreagować poprzez medytację.
Nawet nie spostrzegłam, kiedy zsynchronizowałam mój oddech ze spokojnie oddychającą Gwiazdką. Uspokoiłam się trochę i powoli, aczkolwiek nadzwyczaj skutecznie zapadłam w trans.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest problem. - Cichy głos Robina był dla mnie tak niespodziewany, że wydał się dla mnie jak wystrzał z armaty.
Niechętnie otworzyłam ciężkie powieki. Odkąd pojawiły się koszmary, nie udało mi się tak głęboko zapaść się w umyśle. 
Stanęłam na miękkie wykładzinie i spojrzałam wyczekująco na Gwiazdkę, która powoli otrząsała się z medytacji.
- O co chodzi? - spytałam, wychodząc z pokoju.
- Zamieszki w mieście. Plus Jinx, której udało się uciec z więzienia - wyjaśnił, idąc w stronę windy. - Ja i chłopaki bierzemy się za szalejących cywilów. Wy musicie sobie poradzić z czarownicą. Namiary, gdzie ostatnio ją widziano macie zaznaczone na mapach - dodał i nacisnął przycisk. Drzwi windy zamknęły się z szumem.
- Chodźmy przez dach - powiedziałam do Gwiazdki i nie czekając, przeniknęłam przez sufit. Nie przemyślałam tego. Światło słoneczne oślepiło mnie, a w głowie mi się zakręciło. Wisiałam przez chwilę nad wieżą, przyzwyczajając się do warunków panujących poza moim przytulnie ciemnym pokojem.
Wyciągnęłam przypięty do paska komunikator. Otwarłam klapkę z białym "T" i skierowałam się w stronę czerwonego punkciku na mapie.

Zawisłam nad ruchliwą ulicą. Po chwili dołączyła do mnie Gwiazdka. Mimo dosyć niecodziennego wyglądu przestępczyni, poszukiwania były utrudnione przez godziny szczytu. Tysiące ludzi przewijało się przez wydeptane chodniki. Raz po raz przejeżdżał jakiś radiowóz policyjny.
- Może uda mi się odnaleźć jej energię - powiedziałam do dziewczyny i udałam się na najbliższy płaski dach.
Miałam obawy, że tak jak w przypadku Cyborga, zaleją mnie obrazy i uczucia, zwłaszcza, że byłam zmęczona, ale musiałam spróbować. Usiadłam na dachu, zamknęłam oczy i otwarłam swój umysł. Otaczający mnie świat zamienił się w widok jak z kamery na podczerwień. Zignorowałam pulsowanie w skroniach i skupiłam uwagę na oddalającym się źródle silnej energii. Uczepiłam się go i szybko ruszyłam w tamtym kierunku, uprzednio machnąwszy ręką, by Gwiazdka podążała za mną.
Przeleciałam nisko nad ulicą i wpadłam w szeroki przesmyk między wysokimi budynkami. Minęłam kilka skrzyżowań, przemknęłam między najróżniejszymi lokalami i biurowcami, aż w końcu wypadłam na rozległy teren parku. Wylądowałam na ścieżce prowadzącej między szpalerem ogołoconych drzew i pociemniałych krzaków. Coraz lepiej wyczuwałam energię. Ruszyłam alejką, szybkim krokiem mijając garstkę ludzi. Zatrzymałam się gwałtownie na skrzyżowaniu uliczek, lekko zdezorientowana. Ślady się zazębiały, raz stawały słabsze a raz wyraźniejsze, jednak zdawały dobiegać się z przeciwnych kierunków. Obróciłam się dookoła. Nie byłam pewna, więc na ślepo skręciłam w lewo. Prostą ścieżką szła tylko jedna osoba. Szczupła i dosyć wysoka, nie mogłam stwierdzić płci. Kiwnęłam głową w stronę przygarbionej postaci, patrząc na Gwiazdkę.
- Podleć do niej od tyłu - powiedziałam, zakładając, że to nasz cel.
Wchłonęłam w ziemię i pojawiłam się metr przed osobą. Nim zdążyła zareagować, zerwałam jej kaptur z głowy i przystawiłam do gardła ostrze uformowane z energii.
Przerażony chłopak zastygł bez ruchu, unosząc ręce w obronnym geście.
- Cholera jasna - rzuciłam pod nosem.
Wyraźnie czułam od niego energię. Puściłam go i zmierzyłam wzrokiem. Szybko sięgnęłam kieszeni jego kurtki i wydobyłam niewielki wisiorek. Zdenerwowana zacisnęłam palce na wygładzonym krysztale.
- Zmyliła nas - powiedziałam do Gwiazdki, rozglądając się po parku.
- Cz-czy j-ja m-mogę - zaczął skołowany chłopak.
- Idź - warknęłam na Bogu ducha winnego nastolatka.
- Dlatego wyczuwałam dwa źródła - wyjaśniłam Gwiazdce, pokazując wisiorek. - Pewnie mu to podrzuciła.
- Musimy... - zaczęła Gwiazdka, ale nie dane jej było skończyć.
Nagle od strony drzew wystrzeliła ku nam fioletowawa wiązka energii. Nie zdążyłam zareagować i promień trafił nam pod nogi, odrzucając do tyłu. Uderzyłam plecami w pień. Całe powietrze uleciało mi z płuc, a przed oczami zawirowały gwiazdki.
Kori podniosła się pierwsza i zaczęła na oślep strzelać plazmą. Przepaliła przy okazji sporo gałęzi i przeraziła przechodzących w oddali ludzi, lecz nic nie wskazywało na to, by trafiła przeciwniczkę.
Niespodziewanie usłyszałyśmy wysoki, nieprzyjemny dla ucha śmiech. Zza szerokiego pnia wyłoniła się Jinx. Odziana tylko w swoja białą, zwiewną spódnicę i skrzyżowany top, kroczyła ku nam z dumą i gracja niczym kot, nie zwracając uwagi na niską temperaturę.
- Nie zaatakujecie? - spytała kpiącym głosem, rozkładając ręce.
- Nie poturbujmy jej zbytnio  - przekazałam Gwiazdce telepatycznie.
Teleportowałam się za plecy dziewczyny z zamiarem ścięcia jej z nóg, ale ona w nadzwyczaj szybki sposób uniknęła mojego ciosu i uskoczyła, robiąc salta.
Gwiazdka zaszarżowała na nią z przygotowaną do uderzenia ręką, ale Jinx wytworzyła coś w rodzaju bariery. Kori nie zdążyła się zatrzymać i wleciała w tarczę, która owinęła się wokół niej niczym siatka. Kątem oka dostrzegłam jak miota się, ale materia rozciągała się, nie ustępując nawet pod jej nadludzką siłą.
Skupiłam się na przestępczyni, która stała wyprostowana, patrząc mi w oczy z pewnością siebie.
- Wierzysz w pecha? - spytała nagle.
W odpowiedzi posłałam serię energetycznych kuli, ale każdą zgrabnie ominęła i z gracją machnęła ręką niczym od niechcenia. Ledwo uskoczyłam przed ogromną gałęzią, która omal mnie zmiażdżyła.
- Koniec tej zabawy - warknęłam pod nosem, zirytowana dokuczliwym bólem głowy.
Z wściekłością zaczęłam rzucać w nią kulami energii, tak by odwrócić jej uwagę od ogromnego kruka, który wyłonił się spod ziemi. Chwycił w łapę niczego niespodziewającą się łysą dziewczynę i zamknął ją w szczelnym uścisku.
Podeszłam do niej z nutką wyższości na twarzy i przyglądałam się jej bezcelowym próbom wyrwania się. Wysłałam policji informację o miejscu pobytu zbiega. Nagle przypomniałam sobie o Gwiazdce. Rozejrzałam się po placu boju. Pod drzewem leżał fioletowy, półprzeźroczysty kokon. Podbiegłam do przyjaciółki i za pomocą energii uformowanej w ostrze, rozcięłam błyszczącą powłokę.
- Dzięki - mruknęła Kori, rozprostowując smukłe ciało. - Nie mogłam tego zniszczyć - powiedziała, przeczesując włosy, lekko osmalone na końcu. - Aż sobie włosy przypaliłam - zaśmiała się pod nosem, przyglądając się końcówkom.
Po kilku minutach na żwirową ścieżkę wtoczył się opancerzony wóz oddziałów specjalnych. Z szoferki wyskoczył uzbrojony żołnierz i otworzył z rozmachem tylne drzwi.
Spojrzał dziwnie na kruka, a potem na mnie. Postawiłam dziewczynę na trawie, wciąż nie puszczając wolno jej wygiętych do tyłu rąk. Dopiero, gdy mężczyzna zakuł ją w ciężkie kajdanki zasłaniające dłonie, oswobodziłam ją. Pchnięta lekko przez żołnierza, wskoczyła do wozu i potulnie weszła za kraty. Automatyczny zamek szczęknął, drzwi trzasnęły i wóz ze zgrzytem ruszył ku wylotu ścieżki, gdzie czekała eskorta.
- Nie wiem jak ty, ale chętnie napiłabym się herbaty - rzuciłam do Gwiazdki, gdy samochody zniknęły z pola widzenia.
Dziewczyna kiwnęła ochoczo głową. Nie zwracając uwagi na tłum gapiów oraz nachalnych dziennikarzy podtykających nam mikrofony bądź dyktafony pod nos, wróciłyśmy powoli do wieży.

-------------------------------
No witam. Jak tam nowy rok szkolny? Mi już po trzech dniach doskwiera nie mniejszy ból głowy niż ten Raven... Pierwsze dwa sprawdziany zapowiedziane, także ciekawie. Chwalcie się jak u was? Była praca domowa we wtorek (u mnie klasycznie z polskiego)? Wydaje mi się, że teraz czas między publikowaniem rozdziałów się wydłuży. Nic nie poradzę. Mam nadzieję, że gdy tylko przeczytam "Zdradziecki Pakt" i obejrzę "Titans" (chociaż wydaje mi się, że bardziej po tym pierwszym), to natchnie mnie wena i będę pisać jak szalona. Ale to tylko takie życzenia. Pamiętajcie, by zostawić ślad dla mnie i przyszłych pokoleń!

5 komentarzy:

  1. Kopnij mnie proszę jutro albo pojutrze, to przyjdę skomentować od razu poprzedni, bo kurde nienawidzę szkoły

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze zdanie brzmi jak reklama leku xD.
    "Robin o niczym nie mówił, ale zakładałam, że lider ukrywałby ten fakt najdłużej jak by się dało. " Jaki fakt? Że on nie śpią? Że Vic nikt nie wykrył?
    "kłękiem nerwów," kłębkiem
    "Drzwi windy zamknęły się z szumem." Wait, one były w pokoju Gwiazdki, skąd tam winda?
    Uuu, komiksowa wersja Jinx, to lubię <3
    Czytało się nawet przyjemnie, tylko to smęcenie wszystkich na początku się udziela xD. Trochę mało oprócz Jinx się działo. Mam nadzieję, że szkoła nie da ci w kość i w miarę regularnie będziesz dalej pisać. Powodzenia ze sprawdzianami :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No stąd ta winda, że oni wyszli z pokoju Gwiazdki i skierowali sie w jej kierunku. Oj Aris, coś nie uważasz.
      Nadzwyczaj mało błędów, ale to chyba przez to, że krótszy rozdział...
      Ciesze sie, że Jinx przypadła ci do gustu. Wiem, że mało akcji, ale mam z nią problem i potem wychodzi mi jakieś gówno a tego nie chce.
      Dzięki i wzajemnie

      Usuń
    2. Ano rzeczywiście, ślepa jestem. Mea culpa.
      Dzięki serdeczne, chociaż do nauki wracam dopiero w październiku :D

      Usuń
  3. Przyszłam kopnąć już teraz, bo potem pewnie zapomnę: w niedzielę o 9 pojawi się u mnie w końcu coś pisanego i z fabułą, zapraszam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń