czwartek, 28 czerwca 2018

20. ZNAMIĘ

Wbiegliśmy w ciemność z hukiem drzwi. Strugi światła z lampek chwiały się przy bezgłośnym truchcie, a czerwone punkciki celowników śmigały w mroku. Każde mijane dwuskrzydłowe drzwi zostawały wyważone, a duże hale i magazyny przeszukane. Rozdzieliliśmy się na cztery grupy, po jednej na piętro.
Wbiegłam na ostatnią kondygnację razem z trójką potężnych mężczyzn. Podeszliśmy do pierwszych drzwi po lewej. Żołnierze ustawili się po obu stronach, a jeden z nich nacisnął klamkę, która ustąpiła. Szybkimi ruchami rozejrzeli się po dawnym biurze. Gdzieś koło sterty kartonów przebiegł gryzoń. Punkcik lasera przemknął za nim, ale zwierzak więcej się nie pokazał. Wróciliśmy na szeroki i wysoki korytarz, by sprawdzić pozostałe dwa pokoje.

Poza zniszczonymi biurowymi meblami, stertami pudełek i przestraszonymi szczurkami nie znaleźliśmy nic interesującego. Czwarte piętro nie było nawet zaśmiecone potłuczonymi butelkami. Nic nie wskazywało na obecność bezdomnych, a tym bardziej złoczyńcy i Cyborga.
Wyciągnęłam komunikator i z małymi trudnościami połączyłam się z Robinem. Najpierw ukazała się twarz lidera, a potem z głośniczków dobiegł nieprzyjemny trzask, coś jak zgniatany plastik.
- Jak sytuacja? - Obraz na wyświetlaczu cały czas się kołysał, a w tle widziałam pojawiające się i znikające budynki.
- U mnie nic - odparłam zawiedziona.
- U mnie i Bestii również. Tylko Gwiazdka jeszcze się nie odezwała. Bądź u niej jak najszybciej. Dane masz na mapie - powiedział szybko i rozłączył się.
Przez myśl przemknęło mi, że może Gwiazdka, tak samo jak ja, nie umie obsługiwać ziemskich urządzeń. Robin we frustracji i gniewie mógł kompletnie zapomnieć, że ma w drużynie dwie pozaziemskie istoty.
Spojrzałam szybko na mapę i zaraz po wydostaniu się z magazynu, poleciałam w stronę biurowca.

Lecąc najpierw przez przedmieścia Jump City, a potem nad coraz to wyższymi i nowocześniejszymi budynkami, starałam się uporządkować fakty. Próbowałam w logiczny sposób dopasować teorie i własne domysły, ale za nic do głowy nie chciało mi wpaść wyjaśnienie, czemu Deathstroke porwał Cyborga. Przestępca działał już dosyć długo w tej branży, ale pokazywał się rzadko, jakby dużo czasu spędzał na planowaniu następnego kroku. Z tego co tłumaczył nam Robin, zrozumiałam, że jego cel jest inny, niżeli pospolitych złodziei. Nie robi tego tylko, by się wzbogacić lub by wiązać w jakiś sposób koniec z końcem. Deathstroke miał jakiś grubszy plan co do tej całej technologii, którą kradnie. I może tutaj jest rola Cyborga. Facet jest w połowie maszyną. Elektroniką. Victor siedzi w tym temacie naprawdę głęboko, a złoczyńca mógł przecenić swoje umiejętności. I porwał go, by pod przymusem bądź torturami pomógł w realizacji planu.
Krzyknęłam w myślach "stop!". Nawet nie zdałam sobie sprawy, że zatrzymałam się również fizycznie. Miałam wrażenie, że moje domysły się zagalopowały. Za dużo dorysowałam. To byłby dobry scenariusz na książkę, ale nie w prawdziwym życiu, gdzie gra toczy się o członka drużyny. Cel złoczyńcy nie jest na razie ważny. Priorytetem jest znalezienie Cyborga.
W przypływie energii po gonitwie myśli, ruszyłam znacznie szybciej. Już po kilku minutach dotarłam pod jeden ze starszych wieżowców, w którym kiedyś mieściła się spora firma reklamowa. Budynek zaczął niszczeć. Dawniej gładka, szklana powierzchnia ścian, teraz pokryta brudem z okolicznych placów budowy. Zniżyłam pułap i skoncentrowałam się na energii. W jednym z przesmyków między barami wyczułam nagromadzenie różnych aur. Szybko wylądowałam obok dużej grupy żołnierzy, uprzednio dostrzegając kątem oka, nadjeżdżającego na motorze Robina.
Bestia kręcił się nerwowo, a gdy usłyszał warkot silnika, drgnął i obrócił się w stronę wylotu uliczki.
- Jakie wieści? -  Lider spytał z marszu dowódcę.
- Właśnie wracają. Nic nie znaleźli - odparł suchym tonem, kręcąc głową.
Bestia zacisnął pieści, Robin wypuścił głośno powietrze, a ja stałam pozornie niewzruszona. Wciąż, gdzieś w podświadomości starałam się ułożyć puzzle do kupy, ale w momencie, gdy nasz jedyny plan zawiódł, poczułam, jakby ktoś zabrał mi pudełko z obrazkiem.
Po chwili dołączyła do nas zmartwiona Gwiazdka i żołnierze, którzy zaczęli rozchodzić się do swoich furgonetek.
- Wracajcie, ja muszę jeszcze coś załatwić - powiedział stanowczo Robin i nie czekając na nasz sprzeciw, dopadł motoru i odjechał z piskiem opon.
Spojrzeliśmy po sobie. Wokół roztaczała się aura smutku i złości. Wszyscy mieliśmy złudną nadzieję, że ta akcja wypali, a Cyborg wróci cały i zdrowy do wieży. Nawet ja nie utrzymałam typowego sceptycyzmu i myślałam, że wszystko pójdzie jak po maśle.
- Co on sobie myśli? - Przerwał panującą wokół ciszę Bestia. - Wciąż nie odnaleźliśmy Cyborga, a ten nas zostawił i gdzieś pojechał - mówił zdenerwowany, wyrzucając ręce w powietrze.
- Robin robi wszystko co w jego mocy, by go odszukać. Musiał wpaść na jakiś pomysł i chciał to od razu sprawdzić. - Zaczęła go bronić Gwiazdka. Jej ton jednak wskazywał na to, jakby sama chciała się przekonać, iż lider naprawdę robi coś pożytecznego.
- Nic tu po nas - stwierdziłam ponuro, coraz bardziej odczuwając ciężar przemoczonych ubrań.
Otworzyłam portal i wkroczyłam bezpośrednio do swojego pokoju. Rzuciłam pelerynę na wieko kufra, nie przyjmując się kapiącą z niej wodą. Z zasuwanej wnęki wyjęłam świeże ubrania i wolnym krokiem udałam się do łazienki.

Odpięłam pasek i powoli zsunęłam z siebie elastyczne, przylegające body. Wrzuciłam czarny materiał do wypchanego po brzegi kosza na pranie. Przelotnie spojrzałam na swoje blade ciało w dużym lustrze nad umywalką. Przeciągnęłam dłonią w zamyśleniu po sporym, czarnym znamieniu na lędźwiach. Postrzępione skrzydła kruka rozciągały się na całą szerokość, a duży dziób zwrócony był ku górze. Ptak wyglądał jakby zaraz miał zatrzepotać przednimi kończynami, oderwać się od skóry i odlecieć jak każde wolne stworzenie. Mógł zrobić coś czego ja nie mogłam. Ograniczona przez proroctwo, spętana, w oczekiwaniu na swój koniec, jedyne co byłam w stanie zrobić, to próba zadośćuczynienia temu światu moich urodzin. Tym wszystkimi niewinnym ludziom, kompletnie nieświadomym, jaka bomba tyka obok nich. Chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz. Nigdy nie zaakceptowałam swojej przyszłości. Chciałam walczyć. Znaleźć sposób. Mam jeszcze dwa lata.
Wsunęłam się do wypełnionej po brzegi ciepłą wodą wanny. Odchyliłam głowę do tyłu, rozkoszując się chwilą spokoju od myśli, które powoli odpłynęły. Takim wiecznym rozmyślaniem i użalaniem się nad własnym losem nikomu nie pomogę, a co najwyżej zaszkodzę sobie samej. Wypuściłam powoli powietrze, pozbywając się razem z nim wszystkiego z umysłu.

Odświeżona i z czystą głową wróciłam do pokoju w cywilnych ubraniach, zakupionych niedawno z Gwiazdką. Przerzuciłam przez jedno z ramion powyginanego i makabrycznego niczym nagie drzewo wieszaka swój ciężki pas. Zasunęłam grube zasłony, odcinając się od dudnienia deszczu. Machnięciem ręki zgasiłam światło i zmęczona weszłam pod kołdrę.
Szybko ogarnęła mnie senność. Kurtyna ciszy opadła, ale miałam wrażenie, jakbym usłyszała jeszcze warkot motoru.

Wierciłam się, czując otaczające mnie zimno. Sięgnęłam ręką, by wymacać kołdrę, ale nie znalazłam jej w moim zasięgu. Niechętnie podniosłam się do siadu, błądząc wzrokiem w ciemności. Dojrzałam rąbek czarnego materiału na krawędzi materaca. Powoli wciągnęłam ją z powrotem i ułożyłam się, by ponownie zasnąć.
Jednak upragniona kraina Morfeusza nie nadchodziła. Kołdra nie dawała mi wystarczającego ciepła. Miałam wrażenie, jakby to moje stłumione emocje wydostawały się z umysłu i otaczały mnie chłodną aurą. Zrezygnowana, odrzuciłam przykrycie, z przyzwyczajenia sięgnęłam po pelerynę, ale wciąż była wilgotna, więc wyszłam z pokoju bez niej.
Lewitując centymetry nad podłogą dotarłam do salonu. Słabe światło zapaliło się automatycznie. Wstawiłam wodę na herbatę i siadłam na zimnym blacie. Wymachując bosymi nogami, kompletnie odłączyłam się od świata. Kątem oka dostrzegłam nagle ruch. Ocknęłam się i podświadomie uformowałam kule energii w dłoniach.
- Nie tak nerwowo - rzucił z delikatnym uśmiechem Robin.
Opuściłam gotowe do obrony ręce i wlałam dawno ugotowaną wodę do kubka.
- Nie możesz spać? - spytał, podchodząc do mnie od tyłu.
Poczułam się trochę nieswojo, więc jak najszybciej dosypałam ziół i obróciłam się do lidera z gorącym naczyniem w dłoniach.
- A ty pracujesz po nocach? - odparowałam, znając odpowiedź. Worki pod oczami, których nie zakrywała nawet maska, mówiły same za siebie.
- Musiałem sprawdzić trop - wyjaśnił, pocierając rękę. Dopiero teraz zauważyłam ogromnego sinika na niej.
Uniosłam brew i spojrzałam znacząco w to miejsce.
- Widać, mocno bije ten trop - zakpiłam, a chłopak po spojrzeniu na bolące miejsce, szybko zakrył je rękawiczką.
- Po prostu nie chciał współpracować - odparł z uśmiechem. Miałam wrażenie, jakby lustrował mnie przy tym wzrokiem. Pociągnęłam krótkie dresowe spodenki w dół, czując się, jakbym wręcz ich nie miała.
- Spróbuję się jeszcze przespać - rzuciłam i ruszyłam w stronę drzwi. - Tobie radzę to samo - dodałam na odchodnym i wyszłam.
Dopiłam herbatę i ponownie ułożyłam się na miękkim materacu. Wypuściłam głośno powietrze i z nadzieją na spokojny sen, zamknęłam oczy.

Niezdefiniowane, stłumione dźwięki przenikały przez zasłonę ciągłego czuwania. Nie chciałam wracać do szarej rzeczywistości. Dawno nie spałam tak spokojnie, bez żadnych koszmarów. Odgłosy stawały się coraz wyraźniejsze z każdym przeciągnięciem zesztywniałych kończyn. Ziewnęłam szeroko i zwlekłam się z dużego łóżka, poprawiając w drodze do drzwi pomiętą i pozwijaną bluzkę.
Kogo diabli niosą, że tak natarczywie puka? Przejście otwarło się automatycznie pod moim dotykiem. Bestia drapał się po karku w lekkim zakłopotaniu. Uniosłam brew, gdy stał tak jeszcze przez chwilę i się nie odzywał.
- Powiesz po co przyszedłeś? - mruknęłam w końcu, gdy chłopak wgapiał się zaspanymi oczami martwo w punkt za moimi plecami.
- Eee... Tak... Robin kazał powiedzieć, że... - zamyślił się na chwilę, starając się przypomnieć, po co został wysłany. - A! Śniadanie, a o 9.00 trening - powiedział, unosząc wskazujący palec do góry.
Kiwnęłam głową i zasunęłam mu drzwi przed nosem. Pościeliłam łóżko i szybko przebrałam się w roboczy strój. Przeczesałam długie do ramion włosy, przeglądając się pobieżnie w lustrze. Narzuciłam pelerynę i wyszłam z pokoju.
Siadłam na rogu długiego, drewnianego stołu obok Gwiazdki. Po chwili dołączył jeszcze Robin, który siadł naprzeciwko Bestii, zajmując rozłożonymi gazetami ze trzy miejsca. Skakał od jednego artykułu do drugiego, przewracając jedną ręką z szelestem kartki, a w drugiej trzymając parujący kubek kawy.
Jedząc, spoglądałam kątem oka w stronę lidera i tego co czytał, przy okazji podsłuchując jego czarne myśli. Były dla mnie niczym szept, nie wszystko mogłam zrozumieć. Niektóre słowa były mi nieznane, jak i brak wiadomości, jakie posiadał Robin, uniemożliwiał mi ułożenie pełnego obrazu z tego, co słyszałam.
Po skończonym posiłku odniosłam brudne naczynia do wypełnionego już zlewu. Przypomniało mi się, że dzisiaj przypada kolej Cyborga na zmywanie. Nalałam sobie resztkę zimnej herbaty i ruszyłam do drzwi. 
- Raven, poczekaj - rzucił za mną Robin. 
Obróciłam się w jego stronę. Chłopak jednym haustem dopił kawę, poskładał gazety, które wziął pod pachę i wyszedł ze mną na korytarz. 
- Umiałabyś może jakoś - urwał, jakby szukał odpowiedniego słowa - wyczuć Cyborga? 
Spojrzałam na niego jak na głupiego. Chyba zabrakło mu pomysłów.
- Myślałam o tym, ale nie mam szans na tak dużym i zaludnionym obszarze - wytłumaczyłam. - A poza tym... Cyborg to po części maszyna. Nie wiem czy mogłabym odszukać jego umysł - dodałam sceptycznie. 
- A jeśli podałbym jakiś zawężony obszar? - dopytał z lekką nadzieją w głosie.  
- Zawsze można spróbować - odparłam, wzruszając ramionami. 
- Świetnie. Wolisz to robić z wieży, czy mam cię tam zabrać? - Jego głos od razu stał się żywszy. Niedorzeczne, że daję ludziom taką nadzieję. 
- Wolę być tam - zadecydowałam po chwili namysłu. - Tylko proszę, nie rób sobie nadziei - dodałam ponury głosem. 
Kiwnął głową. 
- Bądź za dziesięć minut w garażu - powiedział i szybkim krokiem udał się w stronę pokoi. 
Stałam tak jeszcze przez chwilę, analizując sytuację. Otwarcie umysłu na tyle myśli i emocji może się dla mnie źle skończyć. Obce głosy będą rozbrzmiewać w mojej głowie przez długi czas, ale skoro Robin myśli, że to wypali... Odniosłam herbatę z powrotem. Później mi się przyda.

Nie zahaczając o własny pokój, od razu zeszłam do podziemi wieży. Stanęłam obok lśniącej maszyny lidera. Nie czekałam długo. Zbiegł po schodach, odziany w cieplejsze ubrania. Najwyraźniej pogoda coraz bardziej się pogarsza, a ja dalej hasam z gołymi nogami.
- Leć za mną - rozkazał, wsiadając na motor. 
Pilotem otwarł właz, który odsunął się w dół, by móc wyjechać na powierzchnie, praktycznie od razu na most. Z rykiem silnika wypadł na drogę, a ja pognałam za nim. 

Robin zaczął powoli hamować w jakiejś jednej z droższych ulic Jump City. Myślałam, że raczej zapuścimy się na niebezpieczne obrzeża, a nie na strzeżone osiedla.
- Plus minus ten obszar. Ulokuj się gdzie chcesz, poczekam - wydał krótko polecenia.
Po chwili obserwacji upatrzyłam sobie płaski dach jakiejś restauracji. Wleciałam na niego i przyjęłam pozycję kwiatu lotosu.
Nabrałam głęboko i powoli powietrza. Zamknęłam oczy. Rzadko kiedy otwieram swój szósty zmysł na taką skalę. Nie miałam pojęcia, jak mogę zareagować. Wyobraziłam sobie cały obszar w negatywie. Powoli, niczym fala, ogarniałam i odkrywałam każdy umysł. Obraz zapełnił się różnokolorowymi plamkami. Odetchnęłam głęboko. Powoli pozwalałam, by napływały do mnie obrazy i ich emocje. Zakuło mnie w skroniach. Zacisnęłam mocniej powieki. Informacje, myśli i wspomnienia zalały mnie niczym tsunami. Krzyknęłam i napięłam wszystkie mięśnie. Postawiłam ponownie gruby mur między mną a całym mentalnym światem. Zabolały mnie plecy. Najwyraźniej odrzuciło mnie do tyłu.
Otwarłam oczy i spojrzałam prosto w zaniepokojoną twarz Robina.
- Nie potrafię - wychrypiałam. Odchrząknęłam i spróbowałam ponownie. - Za dużo informacji. Gdybym kiedyś już łączyła umysł Cyborga z moim, byłoby łatwiej. Wiedziałabym czego konkretnie szukać - wyjaśniłam najprościej jak umiałam i wstałam, otrzepując pelerynę.
- Nie twoja wina. Za dużo oczekiwałem - powiedział bezbarwnym głosem i zeskoczył w uliczkę.
Spojrzałam w niebo, słysząc echo krzykliwych i chaotycznych myśli ludzi. Ból w głowie narastał.
---------------
Długa rekompensata za długą nieobecność. Niby wakacje, niby więcej czasu, ale za to nadal wciąż brak weny. Dużo myślałam nad tym blogiem. Doszłam do wniosku, że przy mniej więcej takiej długości rozdziałów, chcę się ograniczyć do ich 70. Tak mniej więcej. Najpierw było ponad 100, ale zanudziłabym tu wszystkich. A planuję jakby 3 części tego opowiadania. Także pomęczycie się jeszcze ze mną. 
Jak myślicie, w jaki sposób Cyborg wróci do tytanów? (Pytam, bo sama nie wiem :'D albo nie jestem pewna co do tego. Całe to porwanie to był spontan. Pisarze, też tak macie?)
Postaram się teraz o regularność. Niestety, w połowie lipca wyjeżdżam, bez dostępu do laptopa. Także módlcie się, aby zdążyła coś napisać do 13, bym mogła to opublikować. A potem, jak przyjadę, bym nabazgrała coś jak najszybciej, by przynajmniej do 31 było... Będzie mała gonitwa :)
PS. Słyszeliście o artykule 13? No szlag mnie chce trafić. Tyle czasu pisałam, tyle razy zaczynałam od nowa i teraz, kiedy mam już spisane na kartkach postacie, dokładny zapis fabuły, oni chcą mi zabronić pisać. A niech ich Trygon w piekle smaży...