piątek, 24 sierpnia 2018

24. RISE OF NIGHTMARES

- Od dziwnego zdarzenia w centrum handlowym Groove minęły już dwa tygodnie. - Prezenterka telewizyjna na którymś z kolei programie odgrzewała po raz enty ten sam temat. -  Dochodzenie cały czas trwa, ale podejrzanego...
Bestia z kompletnym znudzeniem na twarzy przełączył stację, oszczędzając nam słuchania tego samego bełkotu o wciąż nieznanym dla policji sprawcy. Śledztwo jakoś nie posuwało się na przód, ale przynajmniej nie ogłoszono, by ta dziwna fala miała jakikolwiek skutek. Czyżby plan Deathstroke'a nie wypalił?
Drgnęłam nerwowo, gdy dźwięki płynące z głośników podskoczyły na pasku głośności o jakąś połowę. Dlaczego zawsze musi się tak dziać przy tych durnych reklamach? Bestia wyłączył telewizor, rzucił pilota w kąt kanapy ze zrezygnowaniem i zabrawszy ze stolika stosik komiksów, opuścił salon.
Gwiazdka wpadła w wir gotowania po tym, jak Cyborg pokazał jej, jak obsługiwać wszystkie kuchenne sprzęty. Czasami wychodziły jej nawet najbardziej wymyślne ciasta bądź wytrawne dania, ale zdarzało się też, że jedyną osobą, która łapała się na wypiek z zakalcem lub spalone ciasteczka był Bestia. Oczywiście pod warunkiem, że potrawa była przyjazna zielonym weganom.
Cyborg wrócił do majsterkowania zarówno przy sobie, jak i nowym projekcie środka transportu. Victor jednak często nam się pokazywał, w przeciwieństwie do Robina.
Lider zaszywał się to w swoim pokoju, to w pomieszczeniu z metalowym stołem, jedną lampką i mnóstwem zdjęć, wycinków z gazet i innych papierów wywieszonych na szarych ścianach. Weszłam tam tylko raz, gdy to na mnie padło, by przyprowadzić chłopaka na obiad. Ciarki przemknęły po całym moim ciele, gdy dostrzegłam liczne twarze przestępców, których wygląd wręcz mówił sam za siebie jaką mają profesję. Odpowiedział mi wtedy chłodno, że jest zajęty. Potrafił tak spędzać długie godziny. Uparty osioł. Kiedyś dojdzie do tego, że umrze z głodu lub pragnienia i nawet tego nie zauważy, bo będzie zbyt zajęty gonieniem złoczyńców.
Zamknęłam książkę z irytacją. Od kilku dni czułam tępy ból głowy, który nie pozwalał mi się skupić. Próbowałam medytacji, ale rezygnowałam po kilku minutach, bo gdy tylko chciałam uciec wgłąb umysłu, nawiedzały mnie straszne wizje od Trygona. 
Zanim wyszłam z salonu, spojrzałam jeszcze na zegarek. Teoretycznie za piętnaście minut powinien się odbyć trening. Dwie godziny męki z nabuzowanym liderem.

Wróciłam do pokoju z turbanem na głowie, peleryną przewieszoną przez ramię i paskiem w dłoni. Zaraz po torturach na Ziemi nazywanych ćwiczeniami, udało mi się jako pierwszej zabarykadować w łazience. Dawno nie czułam się tak, jakby przejechał po mnie walec. I to kilkukrotnie. Tym razem moje złe samopoczucie nie pozwoliło mi wymigać się od treningu fizycznego. 
Części roboczej garderoby zostawiłam obok sporej figury groźnie wyglądającego kruka. Potarłam włosy, chcąc możliwe jak najbardziej je wysuszyć, by nie zamoczyć doszczętnie poduszki. Przerzuciłam ręcznik przez smutną maskę teatralną z zamiarem odniesienia go z powrotem do łazienki jutro rano. Machnięciem ręki zgasiłam resztki wytopionych świec i zmęczona padłam na łóżko, czując każdą zmęczoną komórkę mięśni. 

Obudziło mnie dziwne uczucie zimna, które muskało moją skórę wywołując gęsią skórkę. Sięgnęłam w poszukiwaniu kołdry. Nie zdążyłam obrócić się na drugi bok, plecami do okna, a do moich nozdrzy doszedł gryzący, ostry zapach siarki. Usiadłam gwałtownie, modląc się, by to nie było spełnienie jednego z moich koszmarów. Oczywiście musiałam wykrakać. 
Zerwałam się z łóżka na jego widok, ale zaplątana w nogach kołdra skutecznie mnie powaliła. Uderzyłam głową o kant kufra. W ciemności pojawiły się wirujące, nieuchwytne gwiazdki, którym towarzyszyły mdłości. Jęknęłam, gdy usłyszałam chrapliwy, złośliwy rechot. Podpierając się o szybę, wstałam chwiejnie z czworaków. Oparłam się o zimną powierzchnię, nie chcąc spojrzeć wgłąb pokoju. Trygon zobaczyłby wtedy przerażenie w moich oczach, które zdławiło nawet tak ogromny gniew jakim do niego pałałam. 
- Jesteś taka słaba - wysyczał, stawiając krok ku mnie. 
Przyjął pół ludzką, pół demoniczną postać. Bordowa skóra opinała się na atletycznej sylwetce. Białe włosy zaplątane wokół nie w pełni wykształconych rogów zastąpiły te blond anielskie kosmyki. Z każdym jego krokiem słyszałam ciche stuknięcie kopyta. 
- Bratasz się z marnymi pomiotami w nadziei, że cokolwiek wobec mnie zdziałasz. To takie żałosne - sarknął z pogardą. - Kiedyś byłem z ciebie dumny, ale teraz mnie zawiodłaś! - krzyknął, wyciągając ku mnie zakończoną pazurami dłoń. 
Siedziałam skulona pod szybą, modląc się, by ktokolwiek z tytanów zareagował. Jego słowa mnie rozwścieczyły, ale strach, który ogarnął mój umysł, sprawił, że nie mogłam się ruszyć. Nie spodziewałam się, że wyśle tutaj swoją projekcję, która mając zaledwie namiastkę jego mocy, mogła naprawdę wiele. 
Sekundy mogły być minutami. Czekałam, aż zniszczy moje ciało i zabierze duszę, by nad nią zapanować. Ta myśl rozwścieczyła mnie jeszcze bardziej. Nikt nie będzie mną pomiatał!
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, gdy przykucnął przy mnie, by napawać się moim żałosnym widokiem. 
Uwolniłam energię w postaci fali zmiatającej wszystko, co stanęło na jej drodze. Trygon wrzasnął, a potem rozsypał się w śmierdzący proch, który rozpłynął się w zawirowaniu powietrza.
Pociemniało mi przed oczami, a sekundę później zostałam oślepiona światłem, które wdarło się z korytarza przez otwarte drzwi. Robin dopadł do mnie, zaraz za nim wpadli Cyborg i Gwiazdka. Bestia wtoczył się ostatni, z zaciekawieniem rozglądając się po zniszczonym pokoju. 
- Raven, spokojnie - wyszeptał lider, kładąc dłoń na moim ramieniu. 
Podciągnęłam kolana jeszcze bliżej klatki piersiowej, jakbym mogła się tam schować przez całym tym światem. Spuściłam głowę, ukrywając się za kurtyną nadal wilgotnych włosów. 
- Co się stało? - zapytał łagodnym głosem. 
- Proszę, wyjdźcie z tego pokoju - powiedziałam cicho zachrypniętym głosem. 
Zapanowała cisza. Po chwili usłyszałam kroki dwójki ludzi. Gwiazdka pewnie wyleciała. 
- Powiedz, co się stało? - Robin usiadł naprzeciwko mnie i oparł się plecami o łóżko. 
- Miałam koszmar - odparłam, nie patrząc na niego. 
- I dlatego krzyczałaś, znalazłaś się w tym miejscu i zniszczyłaś pokój? - dopytywał sceptycznie. 
Uniosłam morderczy wzrok. Był tylko w dresach i luźnym t-shircie. Zawsze gotowy na wszystko lider nie spał w swoim kolorowym wdzianku? Znalazł za to czas, by założyć maskę i pas. 
- Był wyjątkowo realistyczny - odparłam zgryźliwie, odgarniając wpadające mi to oczu włosy. 
- Krwawisz - stwierdził niespodziewanie, jakby dotarło do niego, że nic ze mnie nie wydobędzie. Wyciągnął rękę w moją stronę. Drgnęłam nerwowo, wciąż mając w pamięci, jak podobny gest uczynił Trygon. 
- Najwidoczniej spadłam i walnęłam się o kufer - odparłam lekceważąco.
Ból był prawdziwy. Fala energii również. Nie byłam przekonana, czy siarka też się zaliczała. Cały czas miałam wrażenie jakby ten zapach wciąż gryzł mnie w nozdrzach i gardle, ale nie chciałam zrobić z siebie wariatki i zapytać o to Robina. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Czy rzeczywiście był to koszmar? A może halucynacja? Nie miałam pojęcia, w którym dokładnie momencie się przebudziłam.
- Rachel, wiesz, że możesz nam powiedzieć o wszystkim - zapewnił mnie miękkim głosem. Ze złego gliny w dobrego?
Kiwnęłam głową i postanowiłam się podnieść. Wyszło mi to dosyć nieudolnie, bo straciłam równowagę i przechyliłam się niebezpiecznie do przodu. Robin w sekundę złapał mnie i usadził na przesuniętym łóżku. 
- Jeśli nie chcesz porozmawiać, to chociaż pozwól sobie opatrzyć tę ranę. 
- Jak chcesz - burknęłam.
Chłopak uśmiechnął się lekko, jakby z politowaniem nad moim zachowaniem.

Robin po raz kolejny przeciągnął igłę przez skórę. W ogromnym skupieniu wyciągnął koniuszek języka.
- Naprawdę nic nie powiesz? - spytał nagle, wytrącając mnie z bezcelowego dryfowania myślami.
Nie wiedząc jak mam odpowiedzieć, wzruszyłam ramionami. Lider odłożył igłę z resztką nici i zmył resztki krwi z mojej twarzy. Ściągnął jednorazowe rękawiczki i założył te bojowe, oznajmiając, że to koniec zabiegu.
- Dzięki - mruknęłam. Wciąż byłam dosyć oszołomiona i praktycznie nie czułam bólu. Tylko lekkie zawroty głowy.
Richard oparł się łokciami o szafkę, jakby w oczekiwaniu na coś. Uniosłam brwi.
- Byłaś przerażona - oznajmił po chwili. - Miewałaś już koszmary, ale nigdy nie zdarzyło się... - urwał, jakby szukał odpowiednich słów. - Coś takiego - dokończył, odpychając się od szafki.
- Co chcesz osiągnąć w ten sposób? - Zaatakowałam. - Niewiedza tak cię irytuje? - Usilnie starałam się, by mój głos pozostał spokojny, ale dni bez medytacji i nadszarpnięte dzisiejszą nocą nerwy nie pomagały.
Obróciłam się na pięcie i wyszłam, bo czułam, że zbliżam się niebezpiecznie do granicy krzyku i wymykających się spod kontroli emocji.

Wróciłam do pokoju. Przekroczyłam stosy rozrzuconych książek, kawałków szkła i wielu innych drobiazgów, które zleciały z długiego regału ciągnącego się wzdłuż ściany. Cyborg był tak wspaniałomyślny, by przykręcić go do ściany. Wszystkie ozdoby i przedmioty mniejsze od mebli zostały zmiecione. Jęknęłam z bólem, widząc, że muszę to wszystko ogarnąć, a to, co przetrwało, ponownie poustawiać. Udałam się do składziku po worki na śmieci, zmiotkę i szufelkę.
Dopiero gdy zapaliłam wszystkie lampki i świece jakie posiadałam, byłam gotowa do sprzątania. Miałam wrażenie, jakby w każdym nieoświetlonym zakamarku mógł kryć się jakiś demon. Spanikowałam jak największy tchórz. Po raz kolejny zareagowałam tak przed samym Trygonem.
Westchnęłam. Może sprzątanie pozwoli mi uciec myślami od tej całej sytuacji. Mocą ułożyłam wszystkie książki na kilku kupkach tak, bym miała dostęp do roztrzaskanych fiolek i rozsypanych proszków. Będę musiała udać się na Azarath, by uzupełnić zapasy. Tylko kilka buteleczek przetrwało bliskie spotkanie trzeciego stopnia z podłogą.
Układanie książek według ich zawartości było nużące, ale wciąż lepsze niż ponowne udanie się do krainy koszmarów. Zanim skończyłam, pierwsze promienie światła zaczęły przemykać między zasłonami. Jak nigdy, dałam im pełny dostęp do pokoju.
Telekinezą poprzesuwałam meble, które przemieściły się pod wpływem fali z powrotem na ich miejsca. Przy schodku oddzielającym część pokoju z łóżkiem znalazłam połamaną wesołą maskę teatralną. Rozłamała się na prawą i lewą połowę. Obok leżała w całości smutna, która utrzymała się na abstrakcyjnej, powyginanej niczym gałęzie figurze. Wetknęłam je tam, gdy jeszcze w Azarath rozbiłam dedykowany im stojak. Odstawiłam wszystko na biurko. Rozłamane połówki prowizorycznie połączyłam tak, że z daleka można było uznać je za jedność.
Zgarnęłam z podłogi kompletnie poszarpaną kołdrę oraz poduszkę i wrzuciłam je worka. Przystanęłam przy oknie i rozejrzałam się po pokoju, oceniając swoją pracę. Wszystko wyglądało praktycznie jak wcześniej, poza niezasłanym łóżkiem i sporymi lukami na regale, które czekały na uzupełnienie ich fiolkami.
Chwyciłam ciężki worek i szufelkę wraz ze zmiotką. Sprzęt odniosłam do składziku, a śmieci wyrzuciłam do zsypu, który znajdował się na drugim końcu piętra. Wór zniknął w czarnej dziurze. Szkoda, że nie można tak zrobić z niechcianymi wspomnieniami.

Kompletnie niewyspana, wtoczyłam się do salonu. Robin krzątał się po kuchni, z której unosił się energetyzujący zapach kawy.
- Kawy? - spytał, sięgając po właśnie napełniony kubek.
- Wyjątkowo poproszę - odparłam, podchodząc do ścianki działowej oddzielającej kuchnię od salonu.
Już po chwili delektowałam się gorzkawym napojem. Patrzyłam na lidera, który raz po raz popijał kawę nad dzisiejszą gazetą.
- Wciąż nie wiedzą, co kierowało tamtym facetem - podjął temat, przerywając ciszę.
Uniosłam pytająco brew, bo nie wiedziałam o kogo mu chodzi.
- Chodzi o tego, co wjechał w grupę ludzi, a potem rzucał się na policjantów i postrzelił jednego jego własną bronią - doprecyzował.
Kiwnęłam głową na znak, że przypomniałam sobie tę sprawę.
- Mówił, że widział demony? - dopytałam.
- Piekielne istoty. Mówił też, że nawet nie wiedział, kiedy znalazł się w samochodzie - dodał.
- Może to przez narkotyki? - zaproponowałam.
- Sprawdzili go. Był czysty.
Złapałam się za kłujące skronie, gdy w wieży rozległ się alarm.
- Może daruj sobie dzisiaj - rzucił, przechodząc obok mnie. Troszczył się?
Do salonu wtoczyli się Gwiazdka i Cyborg.
- Zamieszanie na stadionie. Dwóch mężczyzn wbiegło na murawę i zaatakowało zawodników - relacjonował lider, przeglądając widok z kamer. - Policja już interweniuje. Poradzą sobie - rzekł, odwracając się od monitora. - Gdzie Bestia?
Dopiero teraz odnotowaliśmy brak jednego członka drużyny.
- Pewnie wciąż śpi. - Cyborg wzruszył ramionami. Nie raz już ściągaliśmy Zielonka z górnego piętra łóżka. - Idziemy go obudzić? - zaproponował z łobuzerskim wyrazem twarzy.
W Robinie chyba załączył się tryb małego nicponia-sadysty, bo zgodził się na to ochoczo.
Gęsiego dotarliśmy pod pokój Bestii. Spojrzeliśmy każdy po sobie, ale nikt nie chciał być tym, który otworzy drzwi jako pierwszy. Nigdy nie było wiadomo, w co się wdepnie albo co gorsza, jakie zmutowane, ukiszone i rządne krwi rzeczy się na ciebie rzucą. Robin nie raz wydawał chłopakowi polecenie służbowe, by uprzątnął ten burdel i wypsikał cały pokój kwiatowymi odświeżaczami powietrza, ale za każdym razem wszystko po kilku dniach magicznie wracało na swoje miejsce.
- Dobra, wchodzę. - Po chwili ciszy to Cyborg, jako pomysłodawca, okazał się tym odważnym.
Zatkał teatralnie nos i otworzył drzwi. Zapach był przewidywalny, ale jednak nie takiego widoku się spodziewaliśmy.
W stertach ubrań, opakowań po pizzy i innych dziwnych rzeczach tarzał się Bestia. Wydawał przy tym ciche warknięcia i pomruki.
Przepchnęliśmy się obok zdziwionego Cyborga. Robin przykucnął przy nim i wbił palce w nagie ramię chłopaka. Ten jednak nie zareagował, spróbował tylko złapać się za głowę, ale wciąż sparaliżowane ciało uniemożliwiło mu to.
- Odsuńcie się - powiedziałam stanowczo i usiadłam za głową wiercącego się Garfielda. Położyłam dłonie na jego skroniach i skupiłam się na emocjach.
Uderzył mnie jego strach i gniew. Zalały mnie falą, wypełniając mój umysł odczuciami i licznymi, krótkimi niczym mrugnięcia obrazami. Przyjęłam i rozproszyłam buzujące uczucia. Wyciszyłam myśli Bestii, jednocześnie wybudzając go.
Garfield otworzył nagle intensywnie zielone oczy i błyskawicznie podniósł się do siadu.
- Co wy? - spytał skołowany, widząc wianuszek zaniepokojonych twarzy wokół siebie. - Dlaczego siedzę na podłodze? - dodał, lekko się od mnie odsuwając.
- Chcieliśmy cię obudzić i jak przyszliśmy, to miotałeś się w tym bałaganie - wyjaśnił uczynnie Cyborg.
- Miałeś koszmar? - spytał poważnym głosem Robin.
- No... Tak jakby - odparł Bestia, drapiąc się nerwowo po karku.
- Przypadek? - rzucił Cyborg, przenosząc znaczący wzrok z Zielonka na mnie.
- Nie sądzę - mruknął w zmyśleniu lider.
- Eee... Długo tak będziecie tutaj stać? - Właściciel pokoju podniósł się na równe nogi i poprawił spadające bokserki.
Robin machnął ręką i opuścił graciarnię. Zrobiliśmy to samo. Cyborg, który wyszedł jako ostatni, zaciągnął się ostentacyjnie czystym, klimatyzowanym powietrzem na korytarzu.
Ruszyłam ku ciemnicy, by odmedytować ten kłębek emocji, który przejęłam od Bestii.
- Raven, poczekaj. - Warknęłam groźnie pod nosem na stanowczy głos lidera.
- O co chodzi? - spytałam chłodnym i aż nadto szorstkim głosem.
- Co widziałaś w śnie Bestii?
Prychnęłam. Cudowny Chłopiec musi zawsze wiedzieć wszystko o wszystkim i wszystkich.
- Po pierwsze. - Wyciągnęłam palec wskazujący kilka centymetrów od jego twarzy. - Ja CZUŁAM, nie WIDZIAŁAM - wyjaśniłam z naciskiem. - Po drugie, sny to coś prywatnego i nawet jakbym wiedziała, to bym ci nie powiedziała - sarknęłam niczym naburmuszone dziecko, wyprostowując środkowy palec.
- Raven, nie utrudniaj - zaczął pouczającym głosem, ale wyczułam, że był na granicy spokoju i cierpliwości do mnie.
- Oskarżysz mnie o utrudnianie twojego śledztwa co, gdzie, z kim i kiedy robimy? - zakpiłam.
Czułam, jak ukryty głęboko we mnie demon karmi się strachem oraz gniewem zarówno Bestii, jak i moim. Zacisnęłam pięści i nabrałam głęboko powietrza.
- Robię to, by was chronić - wypalił, usilnie starając się utrzymać emocje, które wyraźnie czułam, na wodzy.
Otwarłam usta, by wyrazić swoje zdanie na temat kontrolowania  i zgłębiania naszych poczynań, ale wyczułam Gwiazdkę.
- Dobrze ci radzę, zostaw mnie w spokoju - zasyczałam na odchodne i pośpiesznie, zanim Gwiazdka wyszła zza zakrętu, zniknęłam w swoim pokoju.

--------------------------
Mając możliwość zakończyć tekst po zaledwie 1600 słowach z jakże fajnym i takim konkretnym zakończeniem, postanowiłam jednak się wysilić i rozwinęłam rozdział do, uwaga uwaga, aż 2400? Ej... wyglądało na dłuższe... no dobra, długość standardowa, ale jest w zaplanowanym terminie, więc to największy sukces.
Macie jakieś nowe teorie dotyczące maszyny Slade'a? Mam już konkretny plan na to i kilka najbliższych rozdziałów będzie ładnie i konsekwentnie (ta... jasne. Chciałabym.) napisana.
Liczę na sporo komentarzy, ale to przecież jak zwykle. Miłych ostatnich dni wakacji.

7 komentarzy:

  1. "Weszłam tak tylko raz," - tam
    "Próbowałam medytacji, ale rezygnowałam po kilku minutach, bo gdy tylko próbowałam uciec wgłąb umysłu, nawiedzały mnie straszne wizje od Trygona. " próbowałam się powtarza
    "Zaraz po torturach, na Ziemi nazywanych ćwiczeniami," pierwszy przecinek raczej niepotrzebny
    "przez smutą maskę " smutną
    " nie chcąc spojrzeć wgłąb pokoju. Trygon zobaczyłby wtedy przerażenie w moich oczach, które zdławiło nawet tak ogromny gniew jakim do niego pałałam.
    - Jesteś taka słaba - wysyczał, stawiając krok ku mnie.
    Przyjął pół ludzką, pół demoniczną postać." Czyli ona na niego nie patrzy, ale wie, jak akurat postanowił dziś wyglądać?
    "słyszałam cisze stuknięcie" nie rozumiem
    "to chociaż pozwól sobie opatrzeć tę ranę. " opatrzyć. Według słownika opatrzeć to forma, która wyszła już z użytku
    "Może sprzątanie pozwoli mi uciec myślami od tego." To zdanie brzmi, jakby było urwane w połowie. Może zamiast "tego" wrzucić "od całej tej sytuacji."?
    "Rozłamała się prawą i lewą połowę." chyba brakuje "na"
    "Chodzi o tego, co wjechał w grupę ludzi, a potem rzucał się na policjantów i postrzelił jednego jego własną bronią" Widzę Personę 5 <3 mimo, że tam nic takiego nie miało miejsca xD. No, może bardziej wstęp do Justice League Dark.
    "Troszczył się?" jest liderem, to raczej powinien troszczyć się o członków drużyny. Plus niewyspany pół demon na misji może być potencjalnie bardzo niebezpieczny.
    "Dlaczego siedzę na podłodze? - dodał, lekko się od mnie odsuwając.
    - Chcieliśmy cię obudzić i jak przyszliśmy, to miotałeś się po podłodze Dlaczego siedzę na podłodze? - dodał, lekko się od mnie odsuwając.
    - Chcieliśmy cię obudzić i jak przyszliśmy, to miotałeś się po podłodze " powtórka z podłogą
    "- Po pierwsze. - Wyciągnęłam palec wskazujący kilka centymetrów od jego twarzy. - Ja CZUŁAM, nie WIDZIAŁAM" pytanie lidera nie sugeruje, że ona musiała coś widzieć.
    Na początku było troszkę nudno, potem zrobiło się ciekawie (Try-siu, Try-siu, Try-siu!), a potem wszyscy podostawali okresu. Co do broni Slejda to podejrzewam, że albo idziemy w klimaty JL Dark, albo... nie mam innego pomysłu xD. Dzięki za profilaktycznego kopniaka, czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu wciąż robię tyle błędów... :(
      No powiem Ci, że bardzo dobrze sądzisz. Ogólnie trochę inna przyczyna, bo o ile kojarzę, to tam była magia? Tak? Te przywidzenia to przez magie były? Cholera, tak fajny film a ja już nie pamiętam.
      Trysiu zawsze jest ciekawy. Masz może w planach zakup WKKDC Tytanów? Sama okładka już mnie trochę odrzuca, ale mając przed sobą możliwość poznania tej oryginalnej Raven to tak się jaram, że nie mogę się odczekać kiedy pojadę do tego zasranego, drogiego empiku. Można to w ogóle dostać gdzie indziej?

      Usuń
    2. Każdy popełnia błędy, nie przejmuj się :D. Autorowi często błędy umykają, bo jak się patrzy na tekst 40 raz w przeciągu godziny, to już się ich nie widzi.
      Tak, chodziło o magię. Chyba. W sumie nie pamiętam za bardzo, co tam się działo xD.
      Mam prenumeratę WKKDC od prawie samego początku (i ani jednego przeczytanego komiksu, ale o tym cii). Na gildia.pl znalazłam jeden egzemplarz, ale wydaje mi się, że wychodzi jeszcze drożej, niż w empiku. Fajnie, że wypuszczają Judas Contract, ale pomyśl sobie, co by było, gdyby wypuścili cały story arc z Raven i Trygonem :D.

      Usuń
    3. Poza tym wierz mi na słowo, grafika z lat 80. i tak wygląda o niebo lepiej niż to, co niektórzy graficy odpierdzielali z okazji "Nastoletni Tytani: Damian wie lepiej".

      Usuń
    4. Jak czytam napisane przez siebie bazgroly już po raz drugi, to mam wrażenie, że to nudne i bezsensu... nie da się chyba wczuć w czytelnika gdy juz sie cos widzialo. Przydalaby sie osoba do korekcji, ale trudno znalezc kogos niezainteresowanego.
      O jeju... wszystkie komiksy o Raven na wlasnosc? Niebo. Zwlaszcza te stare, ale nawet New 52 czy Odrodzeniem bym nie pogardzila. Czekam na obecna serie o Raven, ale mam wrazenie, ze zanim ja przetlumacza, to bede juz spokojnie na studiach...
      Nigdy nie mialam stycznosci ze starymi grafikami, tyle co w internecie, a nie znam sie jakos, zeby wydawac opinie o grafice w nastoletnich tytanach

      Usuń
  2. Polecam Pirat z Betowania, poprawiała mi niektóre rozdziały na Shadows (a potem straciłyśmy kontakt).
    A planują coś tłumaczyć z Rae? Za Daughter of Darkness dałabym się pokroić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie wiem. Na egmoncie są zapowiedzi, ale patrząc na to, że drugich tytanów dostaniemy dopiero w przyszłym roku, bodajże w maju (gdzie w stanach jest już coś koło 20 numeru), to poczekamy sobie kilka lat...

      Usuń